Dziwna sprawa z tym Diabolicon. Materiał nagrany w 2010 roku, wydany dopiero w 2013 roku. W poszukiwaniu jakiegoś śladu rozwiązania tej zagadki zagłębiłem się w książeczkę „The Source of the Black Light” i mam. Mój wewnętrzny Sherlock Holmes rozwikłał kolejną zagadkę. Otóż materiał został nagrany „In Hell”. Nic więc dziwnego, że materiał nagrany „In Hell” w 2010 mógł być wydany dopiero w 2013, w końcu nawet Dhl nie byłby w stanie taśmy matki dostarczyć do ziemskiej tłoczni w 24 godziny.
Żarty żartami, ale przejdźmy do muzycznej zawartości „The Source of the Black Light”, która już zabawna nie jest. Fulmineus z kompanami nagrali kawał mocnego, agresywnego, ale przy tym bardzo melodyjnego black metalu. Pierwsze trzy kawałki skojarzyły mi się z „Satan’s Wept” Moon. Muzyka w tych numerach jest bowiem jednocześnie melodyjna, ale i dość gęsta, prąca do przodu bez oglądania się za siebie, bez zwolnień i bez zbytecznego kombinowania. Podobieństwo tych dwóch albumów słychać także w warstwie wokalnej, śpiew lidera Diabolicon momentami przywodzi na myśl to co zrobił Cezar na dwójce Moon. Jednak od „Eternal Majesty” zespół zaczyna lekko dryfować w okolice bardziej epickiego grania z rejonów Varathron, a momentami, jak w przywołanym „Eternal Majesty”, nawet Bathory z okresu sag o Wikingach. Miałem nadzieję, że jest to taki miły dla ucha przerywnik, po którym zespół powróci do klimatów z początku albumu czyli prostego, gęstego naparzania, które w połączeniu z dość surowym brzmieniem idealnie się komponowało. Niestety zespół nie potrafił ponownie powrócić do tego, co tak fajnie wyszło mu w pierwszych trzech numerach. Wprawdzie klimat następnych kawałków nie jest aż tak epicki jak „Eternal Majesty”, ale też nie jest aż tak agresywny i bezpośredni, jak kawałek tytułowy czy chociażby „Seven Legions“.
“The Source of the Black Light” jest albumem dobrym, ale trochę szkoda, że całość nie jest taka jak pierwsze trzy kompozycje, których bezpośredniość, prostota oraz moc w połączeniu z melodią po prostu miażdżą. Jeżeli jednak lubicie melodyjny, prosty, ale jednocześnie konkretny black metal bez progresywnych czy awangardowych zapędów to ten album jest dla Was.
Ocena: 7,77/10
Tracklista:
01. Triumph of the Supreme Philosophy
02. The Source of the Black Light
03. Seven Legions
04. Eternal Majesty
05. Lilith & Naamah
06. Let the Day Turn into the Night
07. Back to the Black
08. The End of the Universe
Wydawcy: Putrid Cult / Bad To The Bone / Black Vault / Mort Productions (2013)
lord_setherial : Słabo i to bardzo słabo jak dla mnie...