Achtung! Na początek ostrzeżenie. Jakby komuś przyszło do głowy, żeby nierozważnie wyciągnąć zawleczkę z płyty DeathEpoch „Abysmal Invocation”, odpalając ją w odtwarzaczu, to najpierw niech koniecznie zaopatrzy się w maskę gazową. Wprawdzie nie gwarantuje to przeżycia, ale zawsze zwiększa jego szanse. W przeciwnym razie można udusić się już trującym industrialnym intrem, które nawet jak nie skazi to rozwalcuje i ubije na miał. A przejście tego przedpola to dopiero początek. Niech Bóg będzie Wam miłościw!
Wojna totalna. Nieznająca litości, pustosząca wszystko. Świat niknie w gruzach, zalewa się ogniem i pokrywa toksycznym oparem. Wszystko jest czarnobiałe i zdruzgotane. Poddane totalnej anihilacji. Brzmienie jest skrajnie brudne i szorstkie, a wokale najdziksze jakie sobie można wyobrazić. Opętany, nienawistny charkot, który zwiastuje tylko nieszczęście, zniszczenie i ludobójstwo na ogromną skalę. Do jego przeprowadzenia użyte są wszystkie dostępne środki. A więc nie tylko burzące gitary i łupieżcza perkusja, ale i komputerowe gazy trujące, które rozłażą się bulgotliwie i zdradziecko wsiąkają w nozdrza, jak w niosącym apokalipsę, długim i martwym „Abysmal Invocation II” lub nacierają tyralierą siejąc zabójczym tumanem na wprost linii frontu, jak w „Genocide II”. Człowiek jest osaczony i zdruzgotany, atakowany z każdej strony, bez żadnej nadziei na ocalenie. Na każdym kroku czyha śmierć, a każdy dźwięk zwiastuje zagładę.
Jedzie pociąg. Wyłania się z elektrycznej mgły. W środku stłoczeni ludzie, szamoczą się, kaszlą, duszą. W końcu drzwi się otwierają, a tam… Nie wiem. Czy to Auschwitz, czy jeszcze coś gorszego. To jest straszne, niewyobrażalne. Tu już maska Wam nie pomoże. To jest koniec. Komora.
A po przejściu na drugą stronę komina nagle wchodzi „Genocide IV”, który wprawdzie jest niemniej ciężki, ale zupełnie zaskakuje melodyjnością. Ta potworna maszyneria nagle zostaje naoliwiona i zaczyna falować jakimś groteskowym tańcem. A jak w pewnym momencie pojawia się coś na kształt wiolonczeli to ja już w ogóle nie wiem gdzie ja jestem. To jest kurwa koniec świata!
Ale wiolonczela zostaje szybko i bestialsko stłumiona, a zbrodnia trwa dalej. Już wcześniej w „Genocide III” brał udział Mark Of The Devil z Cultes Des Ghoules, a w „Genocide V” współwinnym jest Vincent Crowley z Acheron. Jest to numer noszący znamiona death metalu, chyba z krótkim atakiem na same niebiosa, bo przez chwilę prześwituje jakaś taka zagubiona anielska łuna.
Coveru „Bombenhagel” po pierwszej nutce nie rozpoznałby nawet największy fan Sodom. Nie mógłby, gdyż ten został obarczony potężnym balastem betonowego beatu. Dalej jest za to bardzo obskurnie i garażowo, a ostatnim pomocnikiem jest Nowozelandczyk Kris Stanley. Techno beatem wchodzi też „Abysmal Invocation III”, który jest jak przejażdżka czołgiem po dymiących ruinach, a na koniec jeszcze obskurny cover „Ave Sathanas” Acheron, ale już bez udziału Vincenta.
Chcieliście wojny totalnej to ją macie. Jakim to trzeba być potworem, żeby zgotować ludziom taki los. A uczyniło to dwóch opętanych żądzą władzy nad światem szaleńców: Lord K. z Nekkrofukk i Morgul z wytwórni Putrid Cult. Niech ich imiona będą przeklęte na wieki!
Tracklista:
01.Abysmal Invocation I
02. Genocide I
03. Genocide II
04. Abysmal Invocation II
05. Genocide III
06. Genocide IV
07. Genocide V
08. Bombenhagel (Sodom cover)
09. Abysmal Invocation III
10. Ave Sathanas (Acheron cover)
Wydawca: Putrid Cult (2020)
Ocena szkolna: 5