W skąpanej czernią gęstej przestrzeni
gdzie nie uświadczysz szaty zieleni
tuż nad powierzchnią ogniska wielkiego
w poczuciu pustki i żalu cierpkiego
ma miejsce taniec całkiem uroczy
smutnych owadów – motyli nocy
Wirują w ciszy bez ludzkich oklasków
wzlatując niżej bez podziwu wrzasków
wprost ku płomieniom tryskających lawą
które całą mocą dusząc je i paląc
zostawiają tylko nagie ciała czarne
zakończywszy gwałtem życie ciem pradawne