Powstały w Niemczech na przełomie lat 60. i 70., krautrock szybko
stał się dobrym środkiem przekazu artystycznej myśli muzyków tamtych
lat. Wśród sław tego nurtu z całą pewnością należy wymienić zespół Can,
który to swoje pierwsze "podrygi" w muzycznym świecie postanowił
zarejestrować w 1968 roku. Niestety nie od razu było dane usłyszeć
miłośnikom tej muzyki ów materiał, bowiem dopiero w 1981 roku za sprawą
basisty grupy - Holgera Czukay'a - ujrzał on światło dzienne. Cóż
lepiej późno niż wcale, tym bardziej, że płyta ta stanowi żywy pomnik
wszelkich inspiracji grupy, które w mniejszy lub większy sposób miały
wpływ na ich muzykę.
"Delay" to niezbyt obszerny materiał zawierający w sumie 7 utworów spod znaku klasycznego rocka lat 60. upstrzonych elektronicznymi wstawkami. Na płycie wyraźnie widać ukłon w stronę legendarnych grup takich jak The Stooges, The Velvet Underground czy samego Jimmiego Hendrixa. Psychodelia miesza się tutaj z przebojowością, ale i melancholią. Bluesowe klimaty z "Man Named Joe", połamane i szorstkie riffy "Butterfly" czy w końcu spokojne "Thief" wszystko tutaj aż ocieka stylem innych, większych osobowości muzycznej sceny rozrywkowej. Na szczęście wszystkiemu nadaje oryginalności elektroniczna oprawa towarzysząca praktycznie wszystkim kompozycjom z płyty. Na szczególną uwagę zasługuje "Little Star Of Bethlehem", w którym świetnie odgłosy fabrycznych syren wkomponowują się w blues-rockowy feeling czyniąc z tej piosenki, utwór dość zaskakujący i ciekawie zaaranżowanym. To samo można powiedzieć o wspomnianym już "Thief", moim zdaniem najlepiej brzmiącej pozycji na płycie. "Styrany" wokal Malcoma Mooney'a plus "jękliwe" dźwięki gitary tworzą razem klimat melancholijny od razu zarażający nas swoim nastrojem. To naprawdę jeden z ważniejszych akcentów na płycie. Oczywiście nie można zapomnieć o takich maleństwach jak "Pnoom", który choć trwa niespełna pół minuty jest kolejnym dowodem na wszechstronność środków, z których Can korzysta podczas tworzenia swej muzyki. Ten krótki motyw to nieco zwariowana melodia mogąca uchodzić za próbkę jazzu głównie ze względu na rytm i przewijającą się trąbkę.
Cóż wygląda na to, że Can to ambitny zespół podczas swej pracy posilający się wszelaką muzyką, poczynając od legend old-schoolowej sceny rockowej kończąc na standardach jazzowych. Ale nie to jest najważniejsze, wszak do tej muzycznej "zupy" muzycy dodają własne przyprawy w postaci elektronicznej oprawy, tym samym ukazując nowe oblicze znanych melodii. Tak złożony album być może nie jest dziełem przepięknym i bezbłędnym, ale wróży a nawet patrząc z perspektywy czasu, wywróżył sukces tym młodym - wówczas - przedstawicielom krautrocka.
Tracklista:
01. Butterfly 02. Pnoom 03. Nineteen Century Man 04. Thief 05. Man Named Joe 06. Uphil 07. Little Star Of Bethlehem