Podejdę do niej. Powiem "Cześć", uśmiechnie się i
przysiądziemy gdzieś aby spokojnie porozmawiać. To nic trudnego. No i
co, że jest najpiękniejsza, nieziemska i wszyscy próbują ją zdobyć. Ale
może czeka na mnie. Czeka, aż podejdę, poczuję moją obecność obok,
odwróci się aby wreszcie usłyszeć z mych ust "Cześć". I wtedy zobaczę
ten uśmiech, który nawiedza mnie przez ten calutki czas, gdy ją
pierwszy raz moje oczęta u widziały.
Byłem pewny, że to fatamorgana, albo, zwidy z powodowane nadmiarem alkoholu. Ale przetarłem oczy z setki razy, nie znikała. Stała tam gdzie zawsze stoi. W miejscu gdzie jest jej tron, a ona królową, tylko książęta, rycerze wielcy napakowani doświadczeniem na polu walki, próbowali ją zdobywać. Jakby im wiecznie było mało. Bogactw, skarbów, terytorium. Ślinka z gęby im zawsze cieknie, jak psu, który patrzy na kiełbasę i z podniecenia ogonem porusza, jakby walczył niewidzialnym wojownikiem.
Poraziła mnie prądem, ona oczywiście o tym nie wiedziała, ale tyle voltów to mi nie przeszło od czasu gdy w dzieciństwie dla zabawy, wsadzałem szpilkę do kontaktu. Tu nadmiar natężenia napięcia, tej elektryczności spalał mi ubranie, skórę. Jakby ona sama była kontaktem a ja śrubokrętem.
Podchodź głąbie - słyszę swojego robaczka w głowie.
Zamieszkał we mnie od dzieciństwa, bo doszedł do wniosku, że raz - tu mu dobrze, dwa - uważa, że potrzebna mi wieczna księga porad. Ręce mi się pocą, kolana mi się uginają. Wyobrażam sobie, gdybym był drewnianą kukiełką, z tej giętkości kolan wszystkie śruby by wyleciały.
Kim jesteś - głos doradcy - mężczyzną czy chłoptasiem, który sika ze strachu w majty.
Mężczyzną - mrówie. Mam przecież, te włosy na klacie. Co ja mówię - mam wszędzie włosy tam gdzie powinny być.
No to na co czekasz? Myślisz, że list z priorytetem wysyła dla Ciebie? Ba! Może sama Ci go przyniesie. A ty sobie tu usiądź, sącz kolejne piwko i obserwuj jak podchodzą do niej mutanty, zażywający tablety na zanik włosów na czaszce i swoim wzrokiem już marzą o tym aby zostać zaproszonym do jej komnaty.
Tak, tak zrobię. Usiądę i będę obserwował. A co mi tam. Może to nie jest "ta". Ona i tak jest zbyt piękna dla mnie. A co tam. Samotnym też można być.
Jezu, rzygać się chce od twego ględzenia. Pierniczysz jak popieprzony. Ja wiedziałem, że jak wybiorę ciebie, to będzie wiele roboty, że do emerytury za pewnie nie dożyje, ale to ględzenie już mi otworem wychodzi - gdybym je miał oczywiście.
Chłopie - zrobisz tak. Podejdziesz do DJa i zamówisz jakąś wolną piosenkę.
Ale co ona może lubić? - pytam.
Nie ważne co lubi. Zamów piosenkę wolną - wtedy zaprosisz ją do tańca i wtedy będziesz mógł ją poznać bliżej. Ty ją, ona Ciebie. Taniec jest najlepszym sposobem, aby poderwać kogoś. Zabieraj się i złóż zamówienie.
Idę w kierunku Dj-a. Oczywiście idąc, myślę o niej i obserwuję ją. Może tak "przypadkowo" na mnie spojrzy. Nasze spojrzenia się spotkają. Wtedy włączy się we mnie NITRO i będę szybszy niż cisza, niż opadająca kropla deszczu z nieba, szybszy niż ci obleśni wojownicy, którzy ją atakują ze wszystkich stron. Wtedy weżnę swój miecz i przepędzę ich gdzie pieprz rośnie. A ona rzuci białą chustę i będę szybszy niż ta chusta opadająca ku ziemi.
Głośno. Muzyka bębni ze wszystkich stron. Podchodzę do mojego "druha" który pomoże zdobyć moją lubą. Ale ludu. Wielka kupa zamawiających. Żaden WC by tyle nie pomieścił. Jak ja mam tam wskoczyć? Jak przecisnąć? Krzyczę do niego - ale muzyka zagłusza mój krzyk. Jeszcze raz, jeszcze raz... to bezsensu.
Oglądam się do tyłu - jeden z mutantów już ją obejmuje. Cholera. Mało czasu. Boję się obejrzeć do tyłu jeszcze raz. A co jak oni się całują? Nie mogę pozwolić. Nie patrzę. Wskakuję w tą kupę łajna, kanibali songów, wiecznie głodnych zamówień. Spoceni, oślizgli, zachowujący się jak węże kopulujący. Ale po dłuższej chwili, już mokry od dotyku tych ciał, docisnąłem się. Zbliżam się do niego, zamawiam piosenkę, która ma być biletem do niej. On mi tylko pokazuje kciuk "OK" żując przy tym gumę, nie wiadomo ile już przeżutą. Przez małą chwilkę, zamienił się w obraz krowy, przeżuwający trawę, potem tą trawę wydala jamą gębową, i ponownie przeżuwanie. Ale ta krowa - dała mi bilet na pociąg, prawdopodobnie pośpieszny, więc szybko się odwracam i idę szybko na swoje miejsce. Nie patrząc czy oni się całują. Wolę nie wiedzieć.
No chłopie. Już jesteś blisko. Jeszcze chwilka.
Taa - mówię. Ale było źle. Im bliżej do zrealizowania mojego zamówienia, nogi podskakują jak opętane. Dłońie odrywają od butelki etykietę. Zawsze to robię, gdy się denerwuję. Albo gdy myślę o czymś intensywnie, i tak dochodząc do wniosku potem, że do niczego nie doszedłem. Do żadnej odpowiedzi. Czasami robaczek się odezwie. Radą rzuci. Ale zawsze są obawy, że i on jest mylącym się. Robaczek przecież umysłu wielkiego nie ma. Ale dzisiaj mam tylko jego.
W głośniku głos Dj - a. Zamówienie piosenki właśnie zostaje zrealizowane. Pociąg podjechał pod peron. Konduktor wyszedł z pociągu, krzycząc - prooooszę wsiadać!. Czas na mnie.
Wstaję, sięgam po butelkę i wypijam ostatnie łyki. Gdybym nie wypił, istniała by możliwość, że ktoś dla żartu wrzucił by jakiś narkotyk. Ale by miał ubaw. A ja - tygodniowe odtrucie na łożu szpitalnym. Więc opróżniam butelczynę do cna, poprawiam się, chucham na dłoń aby przekonać się czy czasami z buzi brzydko mi nie pachnie.
Przecież i tak z twej gęby alkohol się parą wydobywa - mówi.
Ale nie wystarczy spróbować, nie? - odpowiadam z irytacją.
Najważniejsza pierwsza noga. Jak pójdzie do przodu, pójdzie i druga.
Długo coś ci idzie.
Ano może ja już nie potrafię chodzić. Kaleką jestem. Jestem kaleką.
Gównem jesteś a nie kaleką - krzyczy do mnie. Weź się w garść, bo piosenka nie ma dwudziestu czterech lat. Gdybym miał możliwość, to bym ci kopa zasadził abyś wreszcie się ruszył z miejsca.
Patrzę na nią. Puszczona moja piosenka, moje zamówienie, a tam mrowisko w okół niej. Biją się, walczą zaciekle, z boku ktoś licytuje. Cooo? Nie dam się. Moje zamówienie. Dla mnie taniec się należy. Nie wam. Ta determinacja, była tylko kropką nad "i" aby noga się ruszyła z miejsca. Za nią druga jej kochanka. Za wolno chłopie. Coraz szybciej idę w jej kierunku. Jestem blisko. Mrowisko coraz większe. A ja pędzę ku peronowi, gdzie czeka na mnie pociąg. Jestem już kilka metrów od niej. Już jestem... wyciągam dłoń ku niej.
Spojrzała na mnie. Mój bieg, stał się wolniejszy. Pędziłem coraz wolniej. Skrzydła mi tym spojrzeniem odebrano. Odwrót. Zamykam oczy, i widzę tylko porażkę. To już koniec.
Jesteś chłopie beznadziejny. Miałeś taką okazję, a ty ją zmarnowałeś. Dupa z ciebie a nie facet. Gdybym miał możliwość to bym się od ciebie wyprowadził. Znalazł bym kogoś gdzie jest siebie godzien. Dupa dupa dupa dupa z ciebie i tyle.
Jego słowa do mnie nie docierały. Były nieme. Nie miały żadnej wartości, odbijały się o mnie jak piłki pingpongowe o ścianę. Zbyt daleko byłem myślami, aby czuć ich uderzenie. Pytam się - co zrobiłem źle? Odpowiada cisza ciszą.
Gwizdek konduktora rozległ się w tle - oooodjeżdżamyyy!!! - słyszę. Ona wsiada z kimś z mrowiska, a ja tylko siedzę i macham białą chustą.
Podchodzę do baru, zamawiam jedno, bo zastanowieniu się, doszedłem do wniosku, że zamówię pięć. Rzuciłem kasą, reszty nie trzeba powiedziałem. Czułem się jak zawiedziony amerykaniec. Odwróciłem się. I z wrażenia puściłem wszystkie butelki.
Byłem pewny, że to fatamorgana, albo, zwidy z powodowane nadmiarem alkoholu. Ale przetarłem oczy z setki razy, nie znikała. Stała tam gdzie zawsze stoi. W miejscu gdzie jest jej tron, a ona królową, tylko książęta, rycerze wielcy napakowani doświadczeniem na polu walki, próbowali ją zdobywać. Jakby im wiecznie było mało. Bogactw, skarbów, terytorium. Ślinka z gęby im zawsze cieknie, jak psu, który patrzy na kiełbasę i z podniecenia ogonem porusza, jakby walczył niewidzialnym wojownikiem.
Poraziła mnie prądem, ona oczywiście o tym nie wiedziała, ale tyle voltów to mi nie przeszło od czasu gdy w dzieciństwie dla zabawy, wsadzałem szpilkę do kontaktu. Tu nadmiar natężenia napięcia, tej elektryczności spalał mi ubranie, skórę. Jakby ona sama była kontaktem a ja śrubokrętem.
Podchodź głąbie - słyszę swojego robaczka w głowie.
Zamieszkał we mnie od dzieciństwa, bo doszedł do wniosku, że raz - tu mu dobrze, dwa - uważa, że potrzebna mi wieczna księga porad. Ręce mi się pocą, kolana mi się uginają. Wyobrażam sobie, gdybym był drewnianą kukiełką, z tej giętkości kolan wszystkie śruby by wyleciały.
Kim jesteś - głos doradcy - mężczyzną czy chłoptasiem, który sika ze strachu w majty.
Mężczyzną - mrówie. Mam przecież, te włosy na klacie. Co ja mówię - mam wszędzie włosy tam gdzie powinny być.
No to na co czekasz? Myślisz, że list z priorytetem wysyła dla Ciebie? Ba! Może sama Ci go przyniesie. A ty sobie tu usiądź, sącz kolejne piwko i obserwuj jak podchodzą do niej mutanty, zażywający tablety na zanik włosów na czaszce i swoim wzrokiem już marzą o tym aby zostać zaproszonym do jej komnaty.
Tak, tak zrobię. Usiądę i będę obserwował. A co mi tam. Może to nie jest "ta". Ona i tak jest zbyt piękna dla mnie. A co tam. Samotnym też można być.
Jezu, rzygać się chce od twego ględzenia. Pierniczysz jak popieprzony. Ja wiedziałem, że jak wybiorę ciebie, to będzie wiele roboty, że do emerytury za pewnie nie dożyje, ale to ględzenie już mi otworem wychodzi - gdybym je miał oczywiście.
Chłopie - zrobisz tak. Podejdziesz do DJa i zamówisz jakąś wolną piosenkę.
Ale co ona może lubić? - pytam.
Nie ważne co lubi. Zamów piosenkę wolną - wtedy zaprosisz ją do tańca i wtedy będziesz mógł ją poznać bliżej. Ty ją, ona Ciebie. Taniec jest najlepszym sposobem, aby poderwać kogoś. Zabieraj się i złóż zamówienie.
Idę w kierunku Dj-a. Oczywiście idąc, myślę o niej i obserwuję ją. Może tak "przypadkowo" na mnie spojrzy. Nasze spojrzenia się spotkają. Wtedy włączy się we mnie NITRO i będę szybszy niż cisza, niż opadająca kropla deszczu z nieba, szybszy niż ci obleśni wojownicy, którzy ją atakują ze wszystkich stron. Wtedy weżnę swój miecz i przepędzę ich gdzie pieprz rośnie. A ona rzuci białą chustę i będę szybszy niż ta chusta opadająca ku ziemi.
Głośno. Muzyka bębni ze wszystkich stron. Podchodzę do mojego "druha" który pomoże zdobyć moją lubą. Ale ludu. Wielka kupa zamawiających. Żaden WC by tyle nie pomieścił. Jak ja mam tam wskoczyć? Jak przecisnąć? Krzyczę do niego - ale muzyka zagłusza mój krzyk. Jeszcze raz, jeszcze raz... to bezsensu.
Oglądam się do tyłu - jeden z mutantów już ją obejmuje. Cholera. Mało czasu. Boję się obejrzeć do tyłu jeszcze raz. A co jak oni się całują? Nie mogę pozwolić. Nie patrzę. Wskakuję w tą kupę łajna, kanibali songów, wiecznie głodnych zamówień. Spoceni, oślizgli, zachowujący się jak węże kopulujący. Ale po dłuższej chwili, już mokry od dotyku tych ciał, docisnąłem się. Zbliżam się do niego, zamawiam piosenkę, która ma być biletem do niej. On mi tylko pokazuje kciuk "OK" żując przy tym gumę, nie wiadomo ile już przeżutą. Przez małą chwilkę, zamienił się w obraz krowy, przeżuwający trawę, potem tą trawę wydala jamą gębową, i ponownie przeżuwanie. Ale ta krowa - dała mi bilet na pociąg, prawdopodobnie pośpieszny, więc szybko się odwracam i idę szybko na swoje miejsce. Nie patrząc czy oni się całują. Wolę nie wiedzieć.
No chłopie. Już jesteś blisko. Jeszcze chwilka.
Taa - mówię. Ale było źle. Im bliżej do zrealizowania mojego zamówienia, nogi podskakują jak opętane. Dłońie odrywają od butelki etykietę. Zawsze to robię, gdy się denerwuję. Albo gdy myślę o czymś intensywnie, i tak dochodząc do wniosku potem, że do niczego nie doszedłem. Do żadnej odpowiedzi. Czasami robaczek się odezwie. Radą rzuci. Ale zawsze są obawy, że i on jest mylącym się. Robaczek przecież umysłu wielkiego nie ma. Ale dzisiaj mam tylko jego.
W głośniku głos Dj - a. Zamówienie piosenki właśnie zostaje zrealizowane. Pociąg podjechał pod peron. Konduktor wyszedł z pociągu, krzycząc - prooooszę wsiadać!. Czas na mnie.
Wstaję, sięgam po butelkę i wypijam ostatnie łyki. Gdybym nie wypił, istniała by możliwość, że ktoś dla żartu wrzucił by jakiś narkotyk. Ale by miał ubaw. A ja - tygodniowe odtrucie na łożu szpitalnym. Więc opróżniam butelczynę do cna, poprawiam się, chucham na dłoń aby przekonać się czy czasami z buzi brzydko mi nie pachnie.
Przecież i tak z twej gęby alkohol się parą wydobywa - mówi.
Ale nie wystarczy spróbować, nie? - odpowiadam z irytacją.
Najważniejsza pierwsza noga. Jak pójdzie do przodu, pójdzie i druga.
Długo coś ci idzie.
Ano może ja już nie potrafię chodzić. Kaleką jestem. Jestem kaleką.
Gównem jesteś a nie kaleką - krzyczy do mnie. Weź się w garść, bo piosenka nie ma dwudziestu czterech lat. Gdybym miał możliwość, to bym ci kopa zasadził abyś wreszcie się ruszył z miejsca.
Patrzę na nią. Puszczona moja piosenka, moje zamówienie, a tam mrowisko w okół niej. Biją się, walczą zaciekle, z boku ktoś licytuje. Cooo? Nie dam się. Moje zamówienie. Dla mnie taniec się należy. Nie wam. Ta determinacja, była tylko kropką nad "i" aby noga się ruszyła z miejsca. Za nią druga jej kochanka. Za wolno chłopie. Coraz szybciej idę w jej kierunku. Jestem blisko. Mrowisko coraz większe. A ja pędzę ku peronowi, gdzie czeka na mnie pociąg. Jestem już kilka metrów od niej. Już jestem... wyciągam dłoń ku niej.
Spojrzała na mnie. Mój bieg, stał się wolniejszy. Pędziłem coraz wolniej. Skrzydła mi tym spojrzeniem odebrano. Odwrót. Zamykam oczy, i widzę tylko porażkę. To już koniec.
Jesteś chłopie beznadziejny. Miałeś taką okazję, a ty ją zmarnowałeś. Dupa z ciebie a nie facet. Gdybym miał możliwość to bym się od ciebie wyprowadził. Znalazł bym kogoś gdzie jest siebie godzien. Dupa dupa dupa dupa z ciebie i tyle.
Jego słowa do mnie nie docierały. Były nieme. Nie miały żadnej wartości, odbijały się o mnie jak piłki pingpongowe o ścianę. Zbyt daleko byłem myślami, aby czuć ich uderzenie. Pytam się - co zrobiłem źle? Odpowiada cisza ciszą.
Gwizdek konduktora rozległ się w tle - oooodjeżdżamyyy!!! - słyszę. Ona wsiada z kimś z mrowiska, a ja tylko siedzę i macham białą chustą.
Podchodzę do baru, zamawiam jedno, bo zastanowieniu się, doszedłem do wniosku, że zamówię pięć. Rzuciłem kasą, reszty nie trzeba powiedziałem. Czułem się jak zawiedziony amerykaniec. Odwróciłem się. I z wrażenia puściłem wszystkie butelki.
Mammawombwomb : Eeeeeh. To inna bajka. Tym razem sie nie wypowiadam (bo i tak na ogol mi to ni...
Stary_Zgred : Heh - niedoprecyzowanie pierwszego posta mi się kłania - powinnam był...
cross-bow : gdy bardzo kochany chlop zrani, to ona moze po czesci z zemsty / po czesci z...