Karze ich on, wielki pomysłodawca uwiązania bestii
Siedzi za stołem, na górze męki
Sadyzmem zionie, śmieje się,
Ta największa Bestia z bestii – zdrajca samego siebie
I patrzy, patrzy na istoty tak, jak on wiecznie łaknące.
Patrzy, jak przywiązane kajdanami cierpią
Wiecznie płoną, przebite, bez skóry a żywe
Nie ma bowiem człeka ni bestii, która zabić by je mogła
Nie ma, nie było i nie będzie
Bez skóry, spopielone, przywiązane, przebite, płonące, ciągle ryczące
Jestem przy nich, patrze. Nic nie mogę zrobić.
Oko me spoczywa, na tych krwawych tronach
Bestia przebija bestie, samego siebie, dziecko własnego zła
Z nienawiści do samego siebie, a może z nudy?