Zważywszy na fakt, że ostatnimi czasy dość mocno odkurzyłem sobie twórczość genialnego Psychotic Waltz, przypomniałem sobie o pewnej duńskiej formacji, która jako jedna z nielicznych dość udanie nawiązywała do dokonań Kalifornijczyków. Behind The Curtain, bo o tym zespole mowa, w 1998 roku wydał swój jedyny album, który co prawda w żadne kanony się nie wpisał (ani nie jest szerzej rozpoznawany), ale okazał się być pierwszy godnym uwagi imitatorem twórców "A Social Grace" oraz "Into The Everflow".
"Till Birth Do Us Part" to bliska godzinna podróż przez ponury, oniryczny świat zbudowany na klasycznych progmetalowych fasadach. W zasadzie od pierwszych dźwięków "Snap" ("I Believe" można potraktować jako intro) bardziej obeznany słuchacz będzie wiedział jaką formacją inspirowali się Duńczycy. Ciężkie, ponure riffy, rozbudowane aranżacje i kompozycje, posępne partie wokalne - to wszystko słyszeliśmy już w wykonaniu Psychotic Waltz. W żadnym z tych elementów szóstka Duńczyków nie jest lepsza, ale to wciąż dobry poziom, pokazujący wysokie umiejętności kompozytorskie i wykonawcze członków tej formacji.I to też jest drugie oblicze albumu. Muzyka Behind The Curtain pełna jest technicznych zawijasów i zmian tempa oraz sporadycznych popisów instrumentalnych ewidentnie zdradzających fascynację Dream Theater. Nawet sposób wykorzystania klawiszy, snujących się gdzieś z tyłu i tworzących tło, kojarzyć się może ze stylem gry Kevina Moore'a. Warto wspomnieć, że ów depresyjno-rzemieślniczy mechanizm generalnie zazębia się bardzo dobrze i nie wywołuje u słuchacza mdłości.
Niestety głębszej euforii też nie uświadczymy, jako że "Till Birth Do Us Part" jest albumem zaledwie dobrym. To, że mamy do czynienia z mało oryginalną muzyką, której źródła inspiracji stanowią niemal w całości pomysł na własne granie już zostało ustalone. Szkoda jednak wielka, ze Duńczycy nie potrafią wywołać w słuchaczu takich emocji jakie towarzyszyły odsłuchom pierwszych dwóch płyt Psychotic Waltz. W zasadzie tych emocji tutaj nie ma - jest ogólnie posępny nastrój, jest wysoki poziom wykonawczy, ale te dźwięki odbijają się od słuchacza jak od ściany.
Jedyny album Behind The Curtain śmiało można nazwać solidnym dziełem rzemieślnictwa i polecić go należy jedynie miłośnikom gatunku. Oczywiście nadal uważam, że obok Spiral Architect jest to chyba jedyna formacja, która z pozytywnym skutkiem podążyła ścieżka wydeptana przez Psychotic Waltz i jeśli ktoś szuka naśladowców takiego grania, może spokojnie bo Behind The Curtain sięgnąć.
Tracklista:
01. I Believe
02. Snap
03. Artificial Trance
04. Illusory
05. I Lost My Sense Of Passion
06. Dreaming Of A Way
07. Breeze
08. The Fields Of Despair
09. I Believe (Cont.)
Wydawca: Sensony (1998)