Ledwie z pępka szkrab wychynął
Począł sztuki różniste wyprawiać
Od serc po płócien biel naprawiać
I nie na onych tylko zasłynął.
Pewnego razu wspomóc zechciał artystę
Gdyż głowił się biedak na swym talentem,
Więc w myślach podpłynął bujnym okrętem
W morskie blaski czyniąc zeń marynistę.
I gdy tak żaglował słońcem po plażach
Różanym zachodem po bladych twarzach
Natknął się na śpiewającą syrenę
O złotych oczach gęsto spienionych
W których blasku ujrzał życia wenę
Do obrazów pejzażem wypełnionych.
KostucH