Antichist...Właśnie widziałem ten film, hmm...
i zastanawiam się:
Antichrist...Właśnie widziałem ten film, hmm...
Dołujący...
Zastanawiam się:
- czy jesteśmy aż tak, prości?
- czy my to natura i nic poza nią?
- jeśli tak to czy jest to złe? czy być może tylko naturalne?
- czy uczucia takie jak gniew, strach, żal, mogą nami zawładnąć do tego stopnia że przestaniemy być ludźmi tylko staniemy się tworami natury? prostej, prymitywnej i złożonej zarazem? i czy to będzie złe?
- a może (o zgrozo) tylko wydaje nam się że jesteśmy czymś więcej niż jakimiś nieważnymi bytami, które są jedynie prymitywnymi częściami jakiegoś sensu, którego nie możemy się dopatrzeć i zrozumieć?
- może wydaje nam się też, że mamy jakiś wpływ na naszą egzystencję, dość marną i bezcelową poza przeżyciem za wszelką cenę?
Mam nadzieję że reżyser tylko zadał pytania, a wizja ta jest tylko wypadkową obaw jakie możemy mieć co do sensu naszego istnienia i tego czym jesteśmy...Stwierdzenie faktu było by przerażające...