Odarte ze skrzydeł jak ćmy podążają ku światłu
Szukając istoty piękna znajdują powykrzywiane dłonie pełne ognia
Samotne spoglądają przez lustro zdarzeń i ronią łzy perliste
Dojrzeć anioła w oczach to jak zamknąć ból w sercu
Zamknąć kotarę świata i pieścić się tą delikatnością
Dotrzeć na kraniec tęczy żeby przejrzeć się w blasku migotliwym
Cichy oddech o poranku...jak dobrze, że jesteś...
Anioły opuściły mnie...zostały puste przestrzenie i drżenie rąk...