Konstruktor wrzasnął obłąkańczo, gdy groteskowe, makabryczne łapy nieopisanej potworności, która wychynęła z przestrzeni, sięgnęły po niego. Jeszcze zdążył się uchylić, wpadając na jakąś dźwignię, lecz już zdawał sobie sprawę, że nie ucieknie… Zgrzyt szturchniętej przypadkiem dźwigni przebił się przez zgiełk. Zegar ruszył, metalicznie zwielokrotnione „D'TYK” rozległo się ponad szumem, sykiem i wyciem i na ułamek sekundy zapadła grobowa ciemność i ogłuszająca cisza… czy ktoś wyłączył świat? Dźwięk wrócił, czerń cofnęła się, stanowcze, dojmujące „D'TAK” przetoczyło się nad maszynerią, która znów cicho posykiwała i bulgotała, jakby spokojnie skupiona tylko na swojej robocie… Konstruktor znikł… „D’TYK…