Biała, nakrochmalona pościel chrzęściła przy każdym moim
ruchu, trudno było przytulnie się zagłębić w sztywne jak grobowy całun płachty
i wciąż bezskutecznie walczyłam z przenikającym mnie ziąbem. Sprężyny łóżka
protestowały zardzewiałym jękiem przy każdej mojej próbie umoszczenia się, nie
poprawiając tym samym mojego i tak niekomfortowego samopoczucia. Nie miałam
pojęcia, czy w tym skrzydle domu lub chociażby na moim piętrze ktoś jeszcze nocuje
i poczucie izolacji było przytłaczające.
Komentarze Alpha-Sco : O, dziękuję, bardzo mi przyjemnie :) Tak dawno je tu wrzuciłam,...
Polianna : Bardzo ciekawe opowiadanie,podoba mi się :)