Czasem długo trzeba czekać na nagranie pierwszej płyty. W przypadku poznańskiego Moonthoth ten okres wyniósł aż dwadzieścia lat. Wprawdzie połowę tego czasu projekt był w hiberancji, a wcześniej działał pod nazwą Moonthot, ale zostawił po sobie sporą ilość demówek, więc niektórzy mogli się już z tą nazwą spotkać. Nazwą pod którą kryję się jedna osoba o pseudonimie Nocturnal, grająca atmosferyczny black metal.
Nie pamiętam, kim byłam przed śmiercią. Szczerze mówiąc – wcale mnie to nie interesuje, nie wierzę bowiem, że moje wcześniejsze życie mogłoby być piękniejsze od teraźniejszego. Moja porą jest noc – zawsze budzę się w momencie, gdy księżyc zaczyna swą wędrówkę na niebie. Kocham chłód i rześkość wieczornego powietrza. Tak łatwo, tak lekko jest w nim płynąć wraz z wiatrem, unosić się nad domami, w których śpią ludzie.
* * *
Kiedy już nacieszę się lotem w ciemności opuszczam się cicho w dół, przywołują mnie bowiem oddechy śpiących. Mam swój ulubiony dom, do którego staram się codziennie wstąpić. Mieszkają w nim mężczyzna, kobieta i dwójka ich dzieci. Mężczyzna interesuje mnie najbardziej – jest silny, młody, ma niezwykle sugestywne sny.
Lubię na niego chwilę popatrzeć zanim zaczynam do dusić. Jest wtedy taki spokojny, odprężony. Jednak w chwili, kiedy siadam mu na piersi i moje ręce obejmują jego szyję, na jego twarzy pojawia się ten szczególny wyraz – przerażenia połączonego z silnymi zmysłowymi doznaniami. Ten widok wprawia mnie w drżenie, powoduje nagły przypływ sił, ochotę, aby ścisnąć jego gardło mocniej, tak mocno, że zbieleją mi palce, a on zacznie miotać się po łóżku jak umierająca ryba. Podniecają mnie te gwałtowne ruchy, walka o haust powietrza, fantastyczne figury kreślone przez jego ciało. Chciałabym, aby ta szaleńcza walka trwała jak najdłużej, aż do końca – kiedy on nie będzie mógł się już bronić, ale jestem zbyt słaba, moje dłonie mdleją, nie jestem w stanie poprowadzić go do końca.
* * *
Nasza walka, czy też zabawa, jak zwykłam ją nazywać, odbywa się co noc, od prawie dwóch miesięcy. Z przykrością zauważam, że „mój” mężczyzna coraz bardziej poddaje się moim dłoniom – już nie walczy tak dziko jak na początku i prawdę mówiąc zaczyna mnie trochę nudzić. Brakuje mi tego dreszczu emocji, który pobudzał mnie na początku naszej znajomości.
* * *
Nasze dzisiejsze spotkanie było zupełnie nieudane – on nawet nie próbuje podjąć walki. Nudzi mnie nasza zabawa. Chyba musze znaleźć sobie nowego kochanka.
* * *
Nie sądziłam, że może mnie jeszcze
tak mocno zadziwić. Wstąpiłam dziś do jego domu z sentymentu, żeby przypomnieć
sobie jak dobrze było nam kiedyś Zapomniałam już jak lubiłam patrzeć na jego
twarz podczas snu. Obudziły się we mnie wspomnienia, postanowiłam raz jeszcze
zaprosić go do mojej zabawy. Było nam razem doskonale – jak za dawnych czasów.
Dałam się ponieść własnym uczuciom, czułam się jakby wybuchł we mnie wulkan
radości. Było cudownie – do momentu, w którym on się wycofał. Po prostu ucichł,
znieruchomiał, przestał reagować na mój dotyk. Spojrzałam na niego uważnie i
zadrżałam z radości. Udało mi się podarować mu wyzwolenie. Przebrzydły oddech
już nie wydobywał się z jego ust. Był piękny, cichy, spokojny, nieruchomy.
Wzbudził we mnie zachwyt. Teraz już wiem ze go kocham :D