Nowo powstałe wydawnictwo ProgMetalRock Promotion rozpoczęło swoją działalność z dużym przytupem, wydając niezwykle ciekawą, dwupłytową kompilację tematyczną. Jak sugeruje nazwa, składanka skupia się wokół szeroko pojętego rocka i metalu progresywnego i zawiera starannie wyselekcjonowane utwory 22 wykonawców z całego świata, z czego połowa to formacje polskie, a połowa zagraniczne. Skład jest naprawdę imponujący.
Soilwork jest zespołem, który bardzo szybko potrafił sobie wyrobić swoją markę i zaprezentować ją szerokiej publiczności. Po zaledwie jednym demie podpisali kontrakt z Listenable Records i wydali album „Steelbath Suicide”, który bardzo mocno usadowił ich na szwedzkiej scenie melodyjnego death metalu, z miejsca gwarantując im czołową pozycję w ramach tego, zdobywającego dużą popularność, gatunku. I nic dziwnego skoro jest to bardzo energetyczne uderzenie.
„Figure Number Five” to, zgodnie z nazwą, piąty album Soilwork, a do jego nagrywania przystępowali już jako zespół znany i o międzynarodowej renomie. Płyta „Natural Born Chaos” mocno namieszała i przysporzyła im dużej popularności. Następczyni ukazała się szybko i poszła dokładnie w tym samym kierunku, lecz myślę, że jej nie dorównuje. Soilwork w dalszym ciągu wykonuje bardzo dobrą, energiczną i melodyjną muzykę, ale skala przebojowości jednak nie jest już aż tak porażająca.
Do nagrywania swojej ósmej płyty - "The Panic Broadcast” Soilwork przystąpił uzbrojony w nowych gitarzystów. A może nie do końca nowych, bo do zespołu wrócił jego współzałożyciel, Peter Wichers oraz dołączył francuz Sylvain Coudret z zespołu Scarve. Jeżeli zmiany te miały przynieść efekt w postaci wzmocnienia muzyki Soilwork to na pewno przyniosły, bo „The Panic Broadcast” to płyta mocna, efektowna i bogata w bardzo dobre solówki.
Inwencja twórcza nie opuszczała Blakkheima i równocześnie z trzecią płytą Katatnonia „Discouraged Ones” ukazał się „Nightwork”, czyli trzecia płyta jego solowego projektu Diabolical Masquerade. W nagraniach wzięły jednak udział osoby, które już udzielały się przy poprzednich albumach, czyli przede wszystkim Dan Swanö na perkusji i dodatkowych wokalach oraz Ingmar Döhn na wiolonczeli i Marie Gaard Engberg na flecie.
King Dude powraca do Polski na dwa koncerty promujące nowy album „Music To Make Work To”. Król lucyferiańskiego klimatu wystąpi 22 września w Poznaniu w Klubie pod Minogą oraz 23 września w krakowskim Zet Pe Te. W roli głównego supportu na obu koncertach pojawi się także islandzkie Kælan Mikla, które zachwyciło ostatnio publiczność na koncertach z Drab Majesty.
Amorphis i Soilwork wystąpią na początku 2019 roku w Krakowie. Na wydarzenie zapraszamy 20 stycznia do Klubu Kwadrat. W roli supportów zaprezentują się Jinjer oraz Nailed To Obscurity. Grać muzykę przez blisko 30 lat i robić to tak, że wciąż czuć w niej spontaniczność i świeżość, potrafią nieliczni. Do tego grona zalicza się fińska legenda melodyjnego death metalu Amorphis, który kilka tygodni temu zachwycił fanów i speców od ciężkiego grania znakomitym trzynastym albumem "Queen Of Time".
To, że Carcass jest zespołem twórczym, poszukującym i chcącym się rozwijać, dobrze było słychać już na „Necroticism – Descanting The Insalubrious”, ale to „Heartwork” okazał się prawdziwym objawieniem i płytą, która odmieniła dotychczasowe oblicze zespołu. Ich death metal stał się niezwykle płynny i melodyjny, a utwory wręcz przebojowe. Taka stylistyka przysporzyła im rozgłos potęgowany dwoma teledyskami puszczanymi w MTV, a całe „Heartwork” stało się komercyjnym sukcesem, wzbudzającym emocje do dziś.
Mówi się, że to trzeci album jest tym, który decyduje czy dany zespół ma szansę na dłużej wybić się i udowodnić swój potencjał twórczy, czy raczej popadnie w przeciętniactwo lub zupełnie zniknie ze sceny muzycznej. Ta zasada idealnie sprawdziła się w przypadku Soilwork, którego trzecie dzieło „A Predator’s Portrait” bezlitośnie kopie dupska i wyniosło grupę na piedestał melodyjnego death metalu.
Sześć lat po wydaniu ostatniego krążka „No State of Grace” soniczni terroryści z Iperyt powracają z nowym, trzecim albumem zatytułowanym „The Patchwork Gehinnom”. Premiera płyty już 15 grudnia w Pagan Records. Album został nagrany i wyprodukowany w Czyściec Studio w składzie: People Hater - v. Hellhound - g. Black Messiah - g. Shocker - e. Vincent - b. Produkcją i masteringiem zajął się Nihil.
Belfegor uwinął się szybko po debiutanckim albumie i już rok później wydał swoją drugą płytę „The Work Of Destruction”. Okładka nie zwiastuje nic dobrego i rzeczywiście również muzyka jest bardzo nieprzyjemna, choć takie stwierdzenie różnie można interpretować. Jest to black metal i to z tych bardziej ekstremalnych. Tempa więc są szybkie, a zalew dźwięków intensywny. Do tego brudne brzmienie i właściwie mamy zestaw, który z powodzeniem może wystarczyć do wytworzenia piekielnego ognia z tła okładki.
Wielkimi krokami zbliża się premiera nowego wydawnictwa Sepultury. Grupa zapowiada nadchodzący album „Machine Mesiah” teledyskiem do premierowego utworu „Phantom Self”. Krążek ukaże się 13 stycznia 2017 roku nakładem wytwórni Nuclear Blast. A już w połowie lutego będziemy mieć okazję sprawdzić, jak prezentują się nowe utwory grupy na żywo. Sepultura pojawi się 15 lutego na koncercie w warszawskiej Progresji. Zespół zaprezentuje się w doborowym towarzystwie Kreator, Soilwork i Aborted.
Knock Out Productions prezentuje skład-cios: Kreator, Sepultura, Soilwork oraz Aborted. Będzie to jedyny koncert tej trasy w Polsce i odbędzie się on 15 lutego 2017 roku w warszawskiej Progresji. "Pleasure To Kill", "Terrible Certainty", "Coma Of Souls", "Violent Restitution", "Enemy Of God" – to zaledwie kilka klasyków w dorobku jednej z największych legend światowego thrash metalu, pochodzącej z niemieckiego Essen grupy Kreator, istniejącej od 32 lat.
Być może to będzie zbyt duża zuchwałość, ale pokuszę się o stwierdzenie, że “… Like clockwork” to najlepszy album w dorobku Queens of The Stone Age. Jest to bardzo dojrzałe wydawnictwo, zarówno pod względem treści, jak i formy, które świetnie się odnajduje w pop-rockowym anturażu, a jednocześnie subtelnie romansuje z mroczną i pustynną konwencją.
bliesa : na Ursynaliach też są : o no ale plener :
cross-bow : jedyny klubowy i do tego pierwszy w historii w tym kraju. do tej pory raptem raz...
JancioWodnik : Niezła ściema z tym "na jedynym koncercie" W lipcu będą w Węgor...
Vanden Plas to jeden z tych zespołów, po których mniej więcej wiadomo, czego się spodziewać. Ktoś powie, że to słabość, że artysta powinien eksperymentować, ewoluować i zaskakiwać. Ale wierna swojemu stylowi kapela z Kaiserslautern pokazuje, że także w ramach jednej stylistyki można zręcznie wymykać się schematom. Udowadnia też najwyższej klasy dziełami, że ich postawa jest artystycznie uzasadniona i co więcej - jest sukcesem.
Harlequin : Myślałem, że może teraz przekonam sie do Vanden Plas, bo jakoś ni...