Ossuary Records stawia na młodość. Po przedstawieniu Okrütnik i Shadow Warrior, tym razem przyszła kolej na warszawski Rascal i ich debiutancką EPkę „Headed Towards Destruction”. Zespół został ubrany w starożytną nazwę speed metalu, którą od czasu do czasu ktoś wyciąga dla spotęgowania wrażenia i odróżnienia się od innych heavy metalowych kapel. A dobra, niech tam będzie. Jedziemy.
Shadow Warrior to młody zespół heavy metalowy, pochodzący z dalekiego wschodu Polski, czyli, leżącego niedaleko Japonii, Lublina. Zupełnie naturalną koleją rzeczy jest więc fakt, że kultura orientu przeniknęła do ich muzyki, a samurajski cyber kodeks stanowi wzorzec wizerunkowy, który objawia się w szacie graficznej, elementach ubioru, tematyce niektórych piosenek oraz oczywiście walecznej drapieżności muzycznej zawartej w ich debiutanckiej płycie „Cyberblade”.
Środa, 18 listopada to dzień premiery debiutanckiego pełnego albumu pochodzącej z Lublina formacji Shadow Warrior. Krążek zatytułowany „Cyberblade” trafia właśnie do słuchaczy na rynek japoński dzięki Spiritual Beast, natomiast do krajów Europy i reszty świata dzięki polskiemu wydawcy Ossuary Records.
Empire to gdyński zespół, który istniał przez chwilę w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych. Grali death/doom metal, który udało im się zarejestrować na kasetowym demie wydanym przez Warrior Records. Od razu zwraca ono na siebie uwagę babolem w tytule, gdyż nazywa się „Eternaly Dreaming”. Być może dlatego jest on ukryty w środku i nie znajdziemy go ani na froncie, ani grzbiecie okładki.
Mieszane uczucia wzbudza Unleashed. Niewątpliwie muzyka jest w większości prosta, zagrywki czasem wręcz banalne, a brzmienie mało agresywne. Niewątpliwie nie jest to też szczyt popisu instrumentalnego. Cechy, o których piszę osiągnęły pewne swoje maksimum na płycie „Warrior” z 1997 roku. Jest tu jednak tyle innych, charakterystycznych dla tego zespołu zalet, że obok malkontentów znajdzie się i grono zwolenników ich wspierających i zawsze gotowych wykrzyczeć wraz z nimi: „Death metal victory!”
„Rain Of A Thousand Flames” było wydawnictwem będącym z boku sagi o szmaragdowym mieczu i dopiero “Power Of The Dragonflame” jest kontynuacją „Dawn Of Victory” i wielkim zakończeniem opowieści o Zaczarowanej Krainie. To właśnie teraz miały nadejść decydujące bitwy i rozstrzygnąć się losy świata. Ale nie bójcie się. Okupione to zostało wieloma ofiarami, ale Algalord został uratowany. Można więc spokojnie skupić się na muzyce.
Pierwsze kroki skierowałem do stoiska z merchem, które cieszyło się dużym zainteresowaniem. Koszulki, bluzy, czapki i inne gadżety szły jak woda, ale ja rozglądałem się za płytami. A te, oprócz koncertowego DVD, były cztery: „Fighting The World”, nowa wersja „Kings Of Metal XXIV”, „Warriors Of The World” i “The Lord Of Steel”. Ponieważ do tej pory nie posiadałem tylko tej ostatniej, to nabyłem ją w przystępnej cenie 40zł.
Omnia to holenderski zespół reprezentujący nurt pagan folk lub neo celtic. Ich muzyka czerpie z rożnych kultur, jak Irlandia, Anglia, Kornwalia czy Afganistan. Artyści grają własne kompozycje i śpiewają w języku angielskim, gaelickim, bretońskim, fińskim, niemieckim, po łacinie lub w języku hindi. Grupa wystąpi 26 września w krakowskim Klubie Kwadrat oraz dzień później w Warszawie w ramach festiwalu Kolberg. Na imprezie w Warszawie pojawi się także Żywiołak - zespół będący od kilku lat symbolem odrodzenia polskiej sceny folkowej, mający na swoim koncie występy m.in. na Open'erze i Przystanku Woodstock.
Oceniając tą płytę mozna mieć nie lada problem. Piosenki są tak zróżnicowane, że powinno się je oceniać oddzielnie i można by użyć całej skali przebywając tą sinusoidę nastrojów i opisując duchowe wzloty i upadki jakich doświadcza się podczas obcowania z tym materiałem.
Zwierzu : Faktycznie album w pierwszej połowie do bani... Później sporo lepiej. Tyt...
DEMONEMOON : Troche starych Canibali troche starego ASPHYX,old w chooj,a czy meczące?...
Dreamen : Mój kumpel kiedyś powiedział że dobry death metal musi męczyć;)Zn...
Harlequin : Będąc subiektywnym, to też nie lubie tych Żydkó, a na żywca to s...
Harlequin : Płyta duzo słabsza od "Mabool", choc na taka straszna jak pisze autor. rze...
Harlequin : Luter ma racje - ten album jest trudny i żeby sie nim naprawe delektowac trze...
DEMONEMOON : Trudny album. Za pierwszym odsłuchem zasnąłem z nudów. Temp...
occulta76 : podzielam zdanie Lutera,album flakowy-nijaki,niby cos tam graja;ale jakoby nic ni...