Empire to gdyński zespół, który istniał przez chwilę w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych. Grali death/doom metal, który udało im się zarejestrować na kasetowym demie wydanym przez Warrior Records. Od razu zwraca ono na siebie uwagę babolem w tytule, gdyż nazywa się „Eternaly Dreaming”. Być może dlatego jest on ukryty w środku i nie znajdziemy go ani na froncie, ani grzbiecie okładki.
Ale za to jak już zajrzymy do środka to znajdziemy więcej byków, jak choćby w innym tytule „Fetid Confesion”. Zastanawiający jest też jeden z instrumentów o nazwie keibard. Samo wydanie jest jednak przyzwoite. Jest zdjęcie, podziękowania i nawet teksty (tak, tak z błędami). Możemy też się zorientować, że za muzykę Empire odpowiedzialne są dwie osoby, a pozostałe dwie to wokaliści. Zupełnie bez sensu, gdyż z wolnymi rytmami „Eternaly Dreaming” zupełnie spokojnie poradziłaby sobie jedna osoba, a do tego obaj śpiewacy radzą sobie mocno średnio.
Mocno średnia jest również muzyka. Czasem coś tam grają, ma to jakiś rytm i linię melodyczną, ale czasem instrumenty rozjeżdżają się w niezidentyfikowanym chaosie i ciężko się połapać co się w ogóle dzieje. Ciągnie się to doomowymi pasażami przypominającymi ówczesny Taranis lub pradawne początki Corruption. Klimat jest bardzo mroczny, ale niewiele z tego wynika, a jakość i umiejętności są dalekie od przeciętnej. Tak proste jak muzyka są również teksty, a do tego oba wokale są zrzędliwie i wiszą nad gitarami. Wszystko sprawia wrażenie bardzo biednego i niespójnego.
Tak więc może i lepiej, że „Eternaly Dreaming” to króciutki materiał zawierający dwa intra oraz cztery kawałki i jest to jedyne co ten zespół zdołał z siebie wykrztusić. Dwóch jego członków próbowało jeszcze coś działać w muzyce, z czego ja kojarzę Slaughtera, gdzie indziej Krisa, z zespołu Kohort i ich płyty „Christian Masquerade”.
Tracklista:
01. Intro
02.Fetid Confesion
03.Eternaly Dreaming
04.Godless Fight
05.Hidden
06.Outro
Wydawca: Warrior Records (1993)
Ocena szkolna: 3-