No i moi ulubieńcy powrócili z czwartym krążkiem. W zasadzie nie podejrzewałem kanadyjskich mistrzów muzycznej tandety o nagranie czegoś wartościowego, więc podszedłem do tego wydawnictwa w sposób totalnie obojętny. W gruncie rzeczy nie trzeba nawet piwa, aby uśmiać się z poziomu artystycznego tego wydawnictwa, choćby z tego względu, że jest to kontynuacja infantylnej ścieżki obranej na "Buried In Oblivion".
Komentarze AbrimaaL : Czego innego można się spodziewać po tak prostackiej nazwie zespołu....