Debiutancki album zespołu Okrütnik zatytułowany „Legion Antychrysta” ukaże się 2 listopada 2020 nakładem Ossuary Records. Płyta nagrana została własnym sumptem w prowizorycznym studio gitarzysty, Eryka Kuli, który jest również odpowiedzialny za mix materiału. Masteringu podjął się Janusz Grabowski z białostockiego HiGain Studio. Okładka i layout są dziełem Sandry Kubackiej.
Waroath to jeden z niezliczonych projektów Weneda, tym razem z udziałem Adriana z Empheris. Na pierwszym demie „Conjuration Of The Wargods” gitarę i bas nagrał Neimad. Zostało ono wydane przez Putrid Cult w liczbie dwustu ręcznie numerowanych egzemplarzy, z których dwudziesty piąty należy do mnie. Materiał jest głęboko podziemnym hołdem dla zagranicznych i polskich mistrzów Weneda, których w liczbie szesnastu wymienia w okładce. Wśród nich znajduje się Running Wild, którego cover możemy usłyszeć na kasecie.
„Queen Of The Witches” to już szósty album wyprodukowany przez Crystal Viper, choć tym razem na ich nową płytę trzeba było poczekać aż cztery lata i to bez żadnych mniejszych wydawnictw w tym czasie. Materiał został wydany równocześnie w Niemczech i w Rosji przez AFM Records i Fono Ltd. Ja posiadam tę pierwszą wersję, którą kupiłem na koncercie zespołu i ją chyba traktować należy jako tę podstawową, choć obie zdaje się, że się od siebie nie różnią, przynajmniej treścią i okładką.
Dziwne są koleje płyty „Killing Machine”, gdyż w Stanach Zjednoczonych ukazała się ona kilka miesięcy później niż w Europie i to w dodatku pod tytułem „Hell Bent For Leather”. Z jednej strony wprowadza to małe zamieszanie w dyskografii Judas Priest, z drugiej jest mobilizujące dla kolekcjonerów, tym bardziej, że wersja amerykańska jest bogatsza o cover zespołu Fleetwood Mac. Przyznam też, że mimo tytułu, który widnieje w recenzji, tak naprawdę piszę właśnie o tym wydaniu, które kupiłem będąc w USA. Muzyka jednak tu i tu jest taka sama, podobnie jak okładka.
Są takie rzeczy na świecie, które nigdy się nie zmienią. Oceany zawsze będą słone, skarby zakopane, a Running Wild na topie. I to nieważne, że teraz to nie to co kiedyś, że czasy świetności dawno za nimi, i że dzisiejsi nastolatkowie raczej nie stają się masowo ich nowymi fanami. Ważne jest to, że Running Wild to Running Wild i póki grają zawsze będą cieszyć uszy tych, którzy i tak ich już od dawna kochają. „Rapid Foray” – szesnasty już album niezłomnych żeglarzy, daje do tego kolejne możliwości.
„Ja pierdolę jak zajebiście”. Taka mniej więcej była moja reakcja kiedy dowiedziałem się, że w tym roku, znowu w Spodku, będzie Metalmania. Po dziewięciu latach niebytu miała wrócić ta super impreza i niezależnie od tego kto by miał na niej zagrać, od razu wiedziałem, że pojadę. A plany były wielkie. Nie wiem na ile to były plotki, a na ile prawdziwe zamierzenia, ale w internecie pojawiały się takie nazwy jak King Diamond i Running Wild. No, to by było naprawdę wydarzenie, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Lista zespołów była ujawniana partiami, co jakiś czas, a kiedy wszystko było już jasne, od razu zaczęło się narzekanie. Że nic szczególnego, że słabo, że nie ma wielkich gwiazd. Ja jednak byłem innego zdania.
lord_setherial : Dużo na siłę, zdecydowanie za dużo.
rob1708 : O koncercie festiwalu już pisałem SODOM co do innych kapel , Sin...
DEMONEMOON : Waldek S! ;)
"Kiedy Świętości Runą" to niecne obrazoburstwo popełnione wspólnymi siłami przez black metalowe: gdański Skogen i wałbrzyski Simeris. Split ukazał się w 2011 roku na 333 ręcznie numerowanych kasetach. Moja kopia ma numer 108. Okładka jest na dobrej jakości, grubym papierze, a obraz frontowy rozwija się jeszcze na następną stronę. Są też teksty, w obu przypadkach po polsku. Do tego dość obszerna sentencja po łacinie, która oczywiście nic mi nie mówi, no może poza ostatnimi dwoma słowami: "Gloria Satana!!!".
Harlequin : ja nawet nie usiłuje juz tego słuchac :((
Sumo666 : O ile się nie mylę jest to jakaś reedycja drogi Gniewomirze :D A słucham...
lord_setherial : Straszna chujnia. Nic do mnie niestety nie przemawia.
Calico_Jack : Obawiam się, że masz racje co do związku między okładką, a po...
miszczurek : Jeżeli okładka choć w małej części oddaje poziom utworów, to...
Czy ktoś pamięta jeszcze Destroyers? Ten powstały w 1985 roku w Bytomiu zespół jest jednym z prekursorów polskiego metalu. W 1987 wydali split „Metal Invasion” z grupami Dragon, Stos i Wilczy Pająk. W tym samym roku zagrali na drugiej edycji Metalmanii przed takimi zespołami jak Overkill, Running Wild i Halloween. W 1989 ukazał się ich debiutancki album „Noc Królowej Żądzy”. Z dodatkowych ciekawostek szczególnie polecam odszukać w internecie jakieś zdjęcie zespołu :)
skoggtroll : Dopiero debatowaliśmy z kumplem przy browarze na temat tego zespołu,...
zsamot : Cudownie, ze ktoś opisuje takie perełki. ;) Dzięki Wujas. ;)
Przełom wieków przyniósł nam dwunastą płytę niezniszczalnego Rock‘n’Rolfa i jego pirackiej załogi. I choć nie ma tu ani jednej piosenki o morzu, żeglowaniu czy piratach to płyta w żaden sposób nie zaskakuje. Mamy tu bowiem wszystko to za co kochamy Running Wild. Fajny, melodyjny, skoczny heavy metal, specyficzne brzmienie gitar i charakterystyczny wokal Rolfa.
Sumo666 : YEAH !!!!!!!!!!!!!!!!!! Rewelacyjna wiadomość :D Znowu główka będzie c...
shadowhall : szkoda , wielka szkoda ...ale i tak ich płytki będą kręcić się w moim...
Sumo666 : U mnie troszku inaczej :) 1. Black Hand Inn 2. Death Or Glory 3. Pile...
Harlequin : Jeśli chodzi o mnie to ranking najlepszych płyt RW prezentuje sie tak:...