Powoli zaczynam zapełniać kolejną białą plamę na utrwalonej w mojej głowie metalowej mapie naszego kontynentu. Tym razem są to jego północne rejony, a konkretnie terytorium Estonii. Pierwszą chorągiewką będzie Loits. Już sama oprawa graficzna „Must Album” sugeruje, że Loits to twór niestandardowy, który może nie zasłużył jeszcze na miano prekursora, ale wydaje się być na dobrej drodze ku temu. Zespół do sesji wystroił się nie w jakieś mazgaje na twarze i ćwiekowane skóry, ale w eleganckie stroje z epoki międzywojennej. Za tło służy im iście sielankowa sceneria w postaci pól, lasów i łąk zapewne rodzimej Estonii oraz budynki użyteczności publicznej z tej samej epoki co stroje. Fajnie to wygląda.