Eternal Dirge to niemiecki zespół istniejący w latach dziewięćdziesiątych. Grali muzykę, którą sami określali jako neo-pagan psycho metal, pod czym kryje się zupełnie nie psychodeliczny death metal z klawiszami. W 1996 roku popełnili swój drugi album „Khaos Magick”, który miał się okazać ich ostatnim. Wydany został przez Morbid Records, a rok później ukazał się w Polsce na kasecie za sprawą Mad Lion Records.
Choć od pierwszej płyty „Sixtimesnine” minął zaledwie rok, nie przeszkodziło to Groinchurn wydać w tym czasie EP i dwa splity. Wiadomo, że w grindcore wszystkiego musi być dużo, więc i na drugim albumie znalazło się całe mnóstwo kawałków, ale ile dokładnie, to już kaseta wydana przez Mad Lion Records pozostawia pewne niedomówienia. W załączeniu ta, która jest tam naprawdę. Oryginalnie materiał wydany został przez niemiecką Morbid Records w 1998 roku.
Sulptured jest zespołem powiązanym osobowo z Agalloch. I choć Agalloch powstał wcześniej, a Don Anderson dołączył do niego już w 1996 roku, to od tego czasu pracował też nad własnym projektem i to Sculptured zadebiutował pierwszy płytą „The Spear Of The Lily Is Aureoled”. Co ciekawe album wyszedł w Polsce nakładem Mad Lion Records na płycie i kasecie. Don jest tu autorem całej muzyki oraz tekstów, a także obsługuje większość instrumentów i część wokali. W nagraniach wspomogli go tylko perkusista, wokalista oraz trębacz, nie licząc incydentalnego udziału dwóch gości występujących w jednym numerze.
Athena to włoski zespół power metalowy, na którego pokładzie znajdował się Fabio Lione z ówczesnego Rhapsody. I choć był w nim od początku, to ze względu na przerwę, druga płyta „A New Religion?” jest pierwszą na jakiej zaśpiewał. Wydany w tym samym roku co „Symphony Of The Enchanted Lands” album, nigdy aż takiej kariery w świecie nie zrobił, nie znaczy to jednak, że nie jest warty uwagi.
„I kaczątko odżyło: z każdym dniem powracały mu stracone siły, aż rozpostarło skrzydła jakieś wielkie, jakby nie swoje, zaszumiało nimi i poleciało wysoko, daleko, prowadzone jakąś tęsknotą nieznaną do świata, do wszystkiego, co na nim jest piękne. (…) Rozpostarł skrzydła, które zaszumiały głośno, podniósł do góry szyję wdzięcznym ruchem i z głębi serca zawołał radośnie: - Nie marzyłem o takim szczęściu – nie marzyłem!”
Po gotyckim rozwinięciu na „Higher Art Of Rebellion”, Agathodaimon na swoim trzecim albumie „Chapter III” powrócił do większej przewagi black metalowego grania, choć i tu znajdziemy te bardziej nostalgiczne momenty. Wciąż dominuje chłód i klawiszowa symfoniczność, która niesie się wraz z melodyjnymi pasażami gitar, a zespół pozostał wierny cmentarno-klasztornej stylistyce oraz niebieskim barwom.
Rzadko kiedy supporty przykuwają moją uwagę. Nie powiem, zdarza się, jednak są to przypadki dość sporadyczne. Mowa tu oczywiście o przypadkach zespołów zupełnie nowych. W tej konkretnej sytuacji coś takiego właśnie miało miejsce. Jakiś czas temu miałem przyjemność być i uczestniczyć w koncercie naszej exportowej gwiazdy muzycznej - Riverside. Teraz, patrząc z perspektywy czasu, bardzo cieszę się, że na tamten koncert udało mi się dotrzeć punktualnie.
DEMONEMOON : Czar NY,flam a ster? ;)
Sumo666 : Dokładnie tak. Było zajebiście.
WUJAS : To się załapałeś na koncercik w ostatniej chwili.
Dwa lata po swoim cudownym przepoczwarzeniu The Gathering wypłynął z kolejnym albumem. Zadanie mieli niezwykle trudne, a poprzeczkę postawioną bardzo wysoko, gdyż „Mandylion” zyskał powszechne uwielbienie i przez wiele osób uznany został za tak zwany absolut, czyli płytę genialną, nie mającą sobie równych. Tym bardziej należy więc docenić jak wielkim dokonaniem jest „Nigttime Birds”. Dzieło co najmniej tak samo dobre, a według mnie nawet jeszcze lepsze.
Po debiutanckim albumie „Blacken The Angel” do Agathodaimon dołączyła Christine S. na drugie klawisze i Byron jako trzeci wokalista. Odpowiada on za czyste partie i jego udział jest niewielki, jednak na drugiej płycie „Higher Art Of Rebellion” skład zespołu rozrósł się do ośmiu osób. W ten sposób ich symfoniczny black metal osiągnął jeszcze szersze horyzonty i ukazał się w rozległych i sięgających różnych płaszczyzn postaciach.
Po znakomitych, swego czasu, występach przed Riverside przyszedł moment, gdy zespół Lion Shepherd rusza w swoją trasę koncertową. Ten kto widział ich w akcji, z pewnością pójdzie zobaczyć grupę po raz kolejny. Za cztery koncerty jakie zaplanowano podczas najbliższej trasy odpowiadać będzie Randam Group.
Druga misja Planet Hell wyruszyła z Ziemi, aby dotrzeć na Solaris – planetę z powieści Stanisława Lema o tym samym tytule. Cała płyta bezpośrednio odnosi się do tego dzieła i stanowi jego muzyczną interpretację. Lecimy więc w kosmos, wkraczając w nowy świat i odkrywając nowe zjawiska i problemy. I tak jak niełatwe jest badanie wszechświata i rozszyfrowywanie tajemnic solaryjskiego oceanu, tak wcale niełatwa poznawczo jest „Mission Two”. Zajrzyjmy więc do dziennika pokładowego.
„Whoami” to trzeci album południowoafrykańskiego Groinchurn. Został wydany w 2000 roku i patrząc na dyskografię zespołu można zauważyć, że w ostatnich latach zdecydowali się bardziej kondensować materiał zamiast rozdrabniać na niezliczone ilości splitów jak to miało miejsce wcześniej. Od poprzedniego długograja „Fink” sprzed dwóch lat, wydali tylko jeden split.
Płyty „Lex Talionis” i „Hail Victory” zostały wydane rok po roku, a mimo to Acheron zdołał upchnąć między nimi jeszcze EPkę „Satanic Victory”. W dodatku jest na niej sześć utworów, które, wprawdzie poprzedzielane intrami, ale dokładnie w tej samej kolejności otwierają właśnie następny album „Hail Victory”, więc zabieg wydania ich jako EPka wydaje się zupełnie bez sensu. Może początkowo były jakieś inne plany, tego nie wiem, jednak abstrahując od tego trzeba przyznać, że sam materiał jest godny, a nawet wręcz czcigodny i nie można mieć mu nic do zarzucenia.
Muzycy, którzy wsparli Vincenta Crowleya w nagrywaniu „Rites Of The Black Mass”, nie zagrzali na długo miejsca w Acheron i do drugiej płyty „Lex Talionis” trzeba było szukać nowego składu. Znaleźli się w nim Mike Browning, który akurat zakończył współpracę z Nocturnus i Vincent Breeding jako drugi gitarzysta. Ważną postacią jest jednak również Peter Gilmore jako odpowiedzialny za intra, które, podobnie jak na debiucie, pojawiają się przed każdym numerem.
Po „Blind Rage” w składzie Accept doszło do kolejnych zmian personalnych. Z zespołu odeszli gitarzysta Herman Frank i perkusista Stefan Schwarzmann. Zastąpili ich odpowiednio, znany z występów w Grave Digger i Rebellion, Uwe Lulis oraz Christopher Williams. Nowa krew oczywiście nie mogła nic zmienić w stylu Accept, który pozostał nienaruszony i wierny temu co niemiecka maszyna prezentowała do tej pory. Wydany w 2017 roku „The Rise Of Chaos” jest więc albumem klasycznym, czwartym już po zmartwychwstaniu, a w sumie piętnastym w bogatej historii tego zespołu.
Niezatytułowany split black metalowych Goat Horns i The True Endless powstał w 2002 roku i został wydany równocześnie na płycie nakładem szkockiej Aphelion Records i na kasecie za sprawą tajskiej Witchhammer Productions. Ta druga wersja, w limitowanym do pięciuset sztuk nakładzie, na pewno jest bardzo trudno dostępna. Ja mam płytę, która była dodrukowywana i rozpowszechniana w formacie CDr.
Już w tym tygodniu zespół ROME zagra w Polsce trzy koncerty. Pochodzący z Luxemburga muzyk Jerome Router założył ROME (nazwa projektu pochodzi od jego imienia) w 2005 roku i od tego czasu wydawał kolejne płyty, które mocno zatrzęsły światem neofolku i post-industriala. Klimat muzyki i tekstów Rome jest wyjątkowy – łączy w sobie kunszt komponowania melodii, subtelne i poetyckie słowa oraz bezpośredni styl muzyczny, który czerpie z tradycji pieśni ludowej, dark ambientu, apocalyptic folku popu, rocka akustycznego, cold wave oraz martial industrial – wszystkie te elementy zlewają się tutaj w szczególnie awangardową mieszankę.
Sporo zmian zaszło w Dismal Euphony po ich drugiej płycie „Autumn Leaves – The Rebellion Of Tides”. Przede wszystkim nastąpiła zmiana wokalistki, co znacznie podniosło atrakcyjność śpiewu, a w ogóle zespół stał się mniej liczny, gdyż odeszli z niego również gitarzysta i klawi… Pani grająca na klawiszach. Poradzono sobie więc z jedną gitarą, a partie klawiszy zrobił gościnnie Waldemar Sorychta z Grip Inc. i współpracujący z całym mnóstwem innych kapel. No i w końcu zespół podpisał kontrakt z Nuclear Blast i pod ich szyldem wydał swój trzeci album „All Little Devils”.
Tydzień przed premierą albumu "Le Ceneri di Heliodoro", Rome zaprezentował drugi singel z nowej płyty, zatytułowanej "One Lion's Roar". Premiera płyty już w najbliższy piątek, a dwa opublikowane dotąd utwory zapowiadają esencję stylu i jedno z najlepszych dzieł grupy dowodzonej przez Jérôme'a Reutera. Już w marcu, Rome zagra w Polsce trzy koncerty, w ramach wiosennej "Heliodoro Tour".