Pamiętam jak kilka lat temu na łamach DP recenzowałem krążek australijskiego Portal "Outre". Stwierdziłem wtedy, że to najbardziej nawiedzona rzecz jaką w życiu słyszałem. Choć z perspektywy czasu uważam muzykę Australijczyków za okropnie nudną, to muszę powiedzieć, że do niedawna to określenie miało rację bytu. Do niedawna - dopóki gdzieś z lamusa nie odkopałem jedynego krążka pochodzącego z Seattle Infester.