Mimo, że pierwszy album The Gathering “Always…”, z miejsca stał się istotną pozycją w doom metalu i zespół odniósł za jego sprawą sukces, to już rok później postanowili zmienić swoje podejście do muzyki i zaprezentować sztukę bardziej wyważoną i odchodzącą od ciężkich brzmień. Zwrotowi stylistycznemu towarzyszyła także istotna korekta składu obejmująca oboje wokalistów. O ile, mająca drugoplanową rolę Martine Von Loon, nie zaważyła na końcowym efekcie, to zatrudnienie Nielsa Duffhuesa było dużego kalibru pomyłką. Nie ulega bowiem wątpliwości, że zepsuł on całkiem niezłą płytę.
zsamot : Dla mnie dopiero Mandylion jest udanym albumem...
Sparky : Muzycznie bardzo spoko. Ale maniera wokalna dosłownie wszystko zabija. P...
zsamot : Oj mocno nierówny krążek. Miał trochę dobrych momentów, ale o...
Na przestrzeni dziejów różne było moje podejście do Guns N’ Roses. Jako jedenasto, dwunastolatek słuchało się Gunsenów. Potem, gdy już byłem złym metalowcem i wszystko co nie było death, doom i black to była lipa i padaka, odszedłem od nich tak jak od wielu innych „słabszych” zespołów, a to że miałem kiedyś na ścianie plakaty Axla to był dla mnie raczej powód do wstydu. Później, z biegiem lat zacząłem wracać do klasyki i kanonów heavy metalu i rock n’ rolla. Wróciłem także do Guns N’ Roses. Dziś, gdy wszelkie takie ustosunkowywania wydają się być bardzo odległe i jakże dziecinne, sięgam sobie po tą płytę, żeby po prostu posłuchać muzyki i... nie mogę wyjść z podziwu.
Palmus : Patrząc jak krwawisz......
WUJAS : I ani słówka o Estranged? Cóż... To jest o Estranged "....
Slasher_McKagan : I ani słówka o Estranged? Cóż... Radzę zgasić światło,...