Drugi i ostatni album Holendrów, na którym śpiewa mężczyzna. Tak jak i Paradise Lost za sprawą "Icon" poszli w inną stylistykę, tak i Holendrzy odeszli od typowego doom metalu.
"Almost A Dance" jest bowiem albumem pozbawionym growlingów. Zamiast
tego mamy tu czysty wokal bardzo kiepskiej jakości, jakby śpiewany
przez zakatarzoną osobę. Także muzycznie zespół nie posunął się do
przodu zbyt znacząco. Dalej jest to ciężkie doomowe granie, ale
wprowadzono tu trochę więcej elementów akustycznych i spokojniejszych.
Melodie stały się szlachetniejsze, w związku z czym usłyszymy tu kilka
naprawdę ciekawych motywów, głównie w solówkach. Użycie klawiszy także
zostało poszerzone nieco, gdyż pewne ich partie brzmią bardzo
nowocześnie.Tak jednak jak melodie uległy uszlachetnieniu, tak jako całość "Almost A Dance" jest płytą dużo słabszą od poprzedniczki - "Always". Z pozoru bardziej rozbudowana, jest po prostu bezczelnie zniszczona przez fatalny wokal. Niestety ten jeden element sprawia, że jest to najsłabsze studyjne wydawnictwo tej holenderskiej formacji.
Tracklista:
01. On A Wave
02. Blue Vessel
03. Her Last Flight
04. The Sky People
05. Nobody Dares
06. Like Fountains
07. Proof
08. Heartbeat Amplifier
09. Passage To Desire
Wydawca: Foundation2000 Records (1993)