Sodom nigdy nie czarował techniką, wyrafinowaniem czy pomysłowością. Raz po raz nagrywa kolejne, podobne do siebie albumy, które są lepsze lub gorsze, ale oparte na podobnym schemacie. Brudny, kanciaty, niemiecki thrash z punkowym niechlujstwem i motorheadowym drivem. "Code Red" nie miał prawa być zaskoczeniem i w gruncie rzeczy nie jest.