Nie raz pisałem, że po nagraniu płyty wybitnej na zespole ciąży zazwyczaj ogromna presja, z którą bardzo często zespoły sobie nie radzą. Dzięki "Night Time" Killing Joke zaistniał dla szerszej widowni. Z jednej strony formacja dalej tkwiła w post-punku, ale w tych dźwiękach przewijała się cała masa innych gatunków, które czyniły z tej płyty dzieło wyjątkowe. W muzyce jednak szanujący się zespół odstawia zasadę, że "zwycięskiego składu się nie zmienia" do lamusa. Tak też i było w przypadku Killing Joke.