Jakiś czas mnie nie było. Znowu mam gorsze dni, nawet doszło do tego, że znów mam problem aby podnieść się z łóżka rano i zacząć nowy dzień.
To się nazywa depresja - ku jasności - bo większość z was i tak uważa to "zjawisko" za przejaw lenistwa, ale to świadczy tylko o tym, że nigdy nie doświadczyliście takiego stanu, więc się powinniście właściwie cieszyć, ale skoro wolicie pozostać ignorantami, to sobie zostańcie, mi to powiewa niczym przyrodzenie impotenta.
Jedyne co mnie może martwić, to że mój własny małżonek mnie nie rozumie, ale to już osobista sprawa, godna uwagi terapeuty, albo zwyczajnie mojej ingerencji (uśmiech wybałuszony- fucking nevermind).
Wracając do wątku, który tak brutalnie przerwałam aluzją do penisa.
Dzisiaj przez przypadek - a może i nie - natknęłam się na tekst w którym ktoś z Was wspomina o Tomaszu Beksińskim.
Właściwie ja nie wiem kim on był, to nie moje pokolenie, a i zakończył żywot na sam koniec XX wieku. Coś tam o nim słyszałam kiedyś, to sobie teraz postanowiłam o nim poczytać. Cóż... jak dla mnie całkiem zwyczajny człowiek, ale on sam czuł się dziwadłem, być może za wcześnie urodzony? Albo nie w tym kraju co trzeba?
Ale ja nie widzę w nim nic dziwnego... cóż, nawet mogę go w jakimś stopniu zrozumieć, choć był starszy ode mnie ponad dwadzieścia lat.
No, przynajmniej w pewnych kwestiach (rany, ta "mroczność" na siłę ;-) )
Ale w sumie, jakie to dziwne wszystko było. Te okoliczności (przypadkowe - jasne, bo kurwa wszystko się dzieje przez przypadek) i w ogóle, że nie wytrzymał... Jakoś mi to dało do myślenia.
Właściwie, to może niepotrzebnie znów wciągam się w tą zgęstniałą czerń...
Pogrzeb... prześladuje mnie znowu wizja czyjegoś pochówku. A może to już mania? Przyzwyczajenie? Odprysk na mózgu- w końcu na tylu pogrzebach już byłam? Sama nie wiem...Może te wszystkie dusze mnie wołają? (i see dead people)
Nie mogę się opędzić od natręctw. Znaki. Aluzje. No i jeszcze te dziwne sny. Wydawałoby się ,że to co 20 lat temu, było wczoraj. Taki żart czasu.
To się nazywa depresja - ku jasności - bo większość z was i tak uważa to "zjawisko" za przejaw lenistwa, ale to świadczy tylko o tym, że nigdy nie doświadczyliście takiego stanu, więc się powinniście właściwie cieszyć, ale skoro wolicie pozostać ignorantami, to sobie zostańcie, mi to powiewa niczym przyrodzenie impotenta.
Jedyne co mnie może martwić, to że mój własny małżonek mnie nie rozumie, ale to już osobista sprawa, godna uwagi terapeuty, albo zwyczajnie mojej ingerencji (uśmiech wybałuszony- fucking nevermind).
Wracając do wątku, który tak brutalnie przerwałam aluzją do penisa.
Dzisiaj przez przypadek - a może i nie - natknęłam się na tekst w którym ktoś z Was wspomina o Tomaszu Beksińskim.
Właściwie ja nie wiem kim on był, to nie moje pokolenie, a i zakończył żywot na sam koniec XX wieku. Coś tam o nim słyszałam kiedyś, to sobie teraz postanowiłam o nim poczytać. Cóż... jak dla mnie całkiem zwyczajny człowiek, ale on sam czuł się dziwadłem, być może za wcześnie urodzony? Albo nie w tym kraju co trzeba?
Ale ja nie widzę w nim nic dziwnego... cóż, nawet mogę go w jakimś stopniu zrozumieć, choć był starszy ode mnie ponad dwadzieścia lat.
No, przynajmniej w pewnych kwestiach (rany, ta "mroczność" na siłę ;-) )
Ale w sumie, jakie to dziwne wszystko było. Te okoliczności (przypadkowe - jasne, bo kurwa wszystko się dzieje przez przypadek) i w ogóle, że nie wytrzymał... Jakoś mi to dało do myślenia.
Właściwie, to może niepotrzebnie znów wciągam się w tą zgęstniałą czerń...
Pogrzeb... prześladuje mnie znowu wizja czyjegoś pochówku. A może to już mania? Przyzwyczajenie? Odprysk na mózgu- w końcu na tylu pogrzebach już byłam? Sama nie wiem...Może te wszystkie dusze mnie wołają? (i see dead people)
Nie mogę się opędzić od natręctw. Znaki. Aluzje. No i jeszcze te dziwne sny. Wydawałoby się ,że to co 20 lat temu, było wczoraj. Taki żart czasu.
bambol : Moja żona też ma depresję i też jej wogóle nie rozumiem Chodź n...
DEMONEMOON : Ale wiecie, że depresja to poważna choroba Strasznie miła w "...
Durante : Ale wiecie, że depresja to poważna choroba, a nie minorowy moment w ro...