Wzystko zmienia swoje znaczenie z biegiem czasu. Nawet myśli z tych szarobłękitnych stają się bardziej szare... Zacierają się, zmieniają... na niektórych zalega kurz...
Ile w moim życiu było błędów? wzlotów i upadków? To wiem tylko ja... Wiem też że nie sposób uchronić się od kolejnych pomyłek... zupelnie nowych... bo powtarzać starych nie muszę....
Do tej pory wszystko błądziło w poszukiwaniiu sensu.,... a kiedy ten wyłonił się nie mam pewności czy rzeczywiście to jest to czego szukałam... za czym tęskniłam i o czym marzyłam...
Z Patrykiem jakoś się rozeszło samo... teraz usiłujemy normalnie rozmawiać... Jednak we mnie pozostał żal... owszem.. o Olę... o 15-letnią smarkulę, która jak się okazało znaczyła dla niego od zawsze więcej niż ja... Byłam ślepa... ale nie to mnie najbardziej wkurza we mnie samej i w tym co wokół mnie się dzieje. Patryk to tylko pył na butach w porównniu z calą resztą....
Jak to napisał W.Whatron... Coś odeszło, pozostało coś.... Odeszły chwile pozostały wspomnienia... jednak nie tak kolorowe i chętnie wspominane... Przywoływanie minionych chwil, jakby ukradzionych z cudzego życia... bo przecież tak sztucznych... nie pomaga... Cieszę się z wolności a jednak... jakaś chmura...
Kiedyś marzyłam o księciu z bajki... (miałam może 6-8 lat) najlepiej na białym koniu, który uratuje mnie z opresi... Rzeczywistośc przyniosła łzy których nikt nie ociera... rany, które rozdrapuje zamiast pozwolić im ię leczyć... i zwątpienie... czy to co czuje potrafię właściwie zdefinoać określić...
a może nie o definicje chodzi? Ale o samą tych uczuć istotę???