Dobrze wiedziała, co będzie dalej . Ten sam co zwykle przystanek, tylko ludzie nieco inni . Na twarzach mieli jednak ten sam strach . Facet z gazetą, babcia z wnuczkiem, małżeństwo po kolejnej kłótni, pijany mężczyzna, kobieta pobita przez męża. . . Ten sam autobus . Jak zawsze 32 minuty jazdy ze wzrokiem wbitym w płaczące deszczem miasto, widziane z perspektywy szyby zabrudzonej przez równie zasyfiałych mieszkańców . Każdy patrzył na każdego, jakby mu czymś zawinił . Wysiadła . 152 kroki od przystanku do t e j klatki . Sto pięćdziesiąt dwa . Jak dwieście minus czterdzieści osiem . Zawsze . Weszła do klatki, mijając dwóch ćpunów, dla którym i tak była nikim, mimo iż zerami nazywali siebie samych . Te same skrzypiące schody . Piętro pierwsze . Tak, powoli serce zmieniało rytm . Drugie , trzecie i w końcu była na miejscu . Stała przed TYMI drzwiami, patrzyła na Ten numer . Wysunęła rękę w stronę klamki, drzwi uchyliły się , jeszcze zanim ich dotknęła . On czekał już długo . Weszła wolnym krokiem, mijając go i krótko łapiąc z nim kontakt wzrokowy . Tak, to były TE oczy, TE idealnie idealne oczy . Idealnością idealne .Słyszała, że zamknął drzwi. Bardzo dokładnie . Zdjęła płaszcz, nawet nie zatrzymując się i kładąc go na szafkę mijaną po drodze, ciągnąc po niej delikatnie dłoń. Nie odwracając sie, delikatnie zerkała, aby zobaczyć, jak podążał za jej wonią . Dokładnie trzynaście kroków mijając dwa pokoje , kuchnię . Otworzyła drzwi na końcu korytarza, weszła do pokoju, gdzie panował półmrok , a w powietrzu było coś wyjątkowego, jakby wstąpiła do zupełnie innego świata .. Zamknięcie drzwi , odwróciła się , był . Stał jedyne dwadzieścia centymetrów od niej . Odległość corac mniejsza . -Jesteś . - na jego ustach malował się lekki uśmiech . Uniosła głowę ku niemu , a jego dłoń skierowała się ku jej ramieniu , z gracją zsuwając ramiączko satynowej bluzki . Zbliżywszy się do jej twarzy, zaczął szeptać słowa, których pragnęła już dawno . Dotykał dłonią jej delikatnej twarzy, zadzierając usta, bawiąc się jej kruczoczarnymi włosami . Nie musiała długo czekac, aby i jej, i jego ubranie przestało okrywać ztęsknione ciała . Chwyciwszy ją w ramiona , położył delikatnie na wielkim łóżku, jakby trzymał w objęciach najcenniejszy skarb . Jej delikatna skóra, niemal jak porcelana . Dla niej jego wyżeźbiona sylwetka też była jak ze snu . Zatopili się w pocałunkach z początku delikatnych, a z biegiem chwil bardziej przypominających te ztęsknionych kochanków . Ciała idealnie dopasowane, jakby stanowiły jedność, w idealnym, równym rytmie . Dotykał ją, pieścił jej zmysły, całował po szyi, po rękach, po piersiach . Ona dotykała dłonią jego klatki piersiowej i wyżeźbionych ramion, niczym u istoty iście boskiej . Uściski coraz bardziej intensywne, wijące się ciała . W powietrzu wyraźnie parowała miłość . Oplatała go rękoma i nogami . Chwila, której tak bardzo czekali, rozchylone usta, przymróżone oczy, zimny dreszcz, rozpalone ciała, rozkochane serca . Westchnienia rozkoszy. Zaplątani w pościel tkwili tak, jakby w obawie, że zaraz znowu się rozstaną . Gra zmysłów, której nie zdoła przerwać nic.
....
Odgarnął jej włosy z twarzy potargane po tym, co dopiero zaszło, spojrzał głęboko w oczy i powiedział cichym, a jednak stanowczym głosem ...
Diarmad : miałoby się czytało gdyby nie naprawdę rażący błąd interp...