Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Opowiadania :

Wspomnienie

Leżała na trawie.Oddychała, ale z trudem. Sporo przebiegła. Ale to było jedyne wyjście. Musi iść dalej. Musi, i nie ma rady. Wstała i poszła w las.
* * *
-Nithia, nie bądź taka. Powiedz mi. Ja nikomu nie wygadam...
-No dobra. To mnie wybrali.
-Nie gadaj...
-Tak Aira, to ja z naszego miasteczka wyruszę do Szkoły .
-Ale Nithia, wytłumacz mi dlaczego ty, skoro faworytką była Ashia...
-Tego nie wiem. Zresztą to nie ode mnie zależy. Ja tylko zostałam wybrana...
-Tylko. Łatwo Ci mówić. Tylko...
Nithia i Aira znały się od dzieciństwa. Obie chciały uczyć się magii od kiedy zaczęły chodzić i mówić. To było ich życiowym celem. Teraz tylko życzenie Nithii miało się spełnić. Szkoła- popularnie lecz błędnie nią nazywana Akademia - była jedynym sensownym wyjściem z trudnej sytuacji Nithii. Mało już elfów zostało na Bliższych Ziemiach. Już prawie wszystkie odpłynęły za Morze. Nithia i jej rodzina jako jedna z nielicznych postanowili jeszcze pozostać na bliskich ich sercom ziemiach.
Nieraz elfka miała przykrości z powodu jej pochodzenia. Obrzucanie ją kamieniami i ciąganie za jej, piękne przecież,uszy to tylko nieliczne. Ona jednak wszystkim i wszystko wybaczała. Aira niegdyś również ją prześladowała ale po czasie zorientowały się, że mają wspólne zainteresowania i marzenia. Aira była człowiekiem, Przechodniem, więc na początku wszyscy się temu dziwili, lecz z czasem to "znormalniało". A teraz Nithia miała ruszyć do Szkoły. Za miesiąc zaczynały się wykłady.
-Hmmmmm...Zrobię sprawunki i za tydzień wyruszę - układała sobie Nithia.
Nic, absolutnie nic oprócz rodziny i Airy nie trzymało jej w miasteczku. Chciała stamtąd jak najszybciej uciec. Siedem stai, po jednej na każdy dzień. Prowiantu nie za dużo, dwie suknie na zmianę, podróżną laskę w dłoń i mogła ruszać.
O świcie wraz z Airą i matką Nithii stanęły na skraju miasteczka.
-Mamo, nie zapomnij o mnie i opiekuj się Lithią i Latrem.
-Obiecuję...
-Aira...
-Nithia...
-Proszę. To dla ciebie, byś o mnie nie zapomniała - wyciągnęła złotą, misternie zdobioną szlachetnymi kamieniami bransoletkę i wręczyła ją Airze
-Ale ja...,ja...nie mogę jej przyjąć. To, to zbyt wiele. A ja nic dla ciebie nie mam. Och, jak mi głupio...
-Ja cię nigdy nie zapomnę - powiedziała i wyruszyła w podróż życia.
* * *
Szła już tak z 10 dni i ciągle nie wiedziała dokąd zmierza. Mimo iż była czarodziejką to nie umiała sobie poradzić w tej sytuacji. Może są jakieś czary, które by na to pomogły, ale musiałyby być trudne. "Ale skończyłam Akademię, muszę coś na ten temat wiedzieć..." "Tak, ale pamiętaj co zrobiłaś" mówił cichy głosik w jej głowie, jakby chciał ją psychicznie wykończyć. "To jest usprawiedliwione. To było konieczne. Ja to wprost MUSIAŁAM zrobić."
* * *
Nithia wędrowała już 4 dni i nie wiedziała czy kieruje się w dobrą stronę. Jej intuicja mówiła, że obrała właściwy kierunek ale czuła, że jednak u kresu podróży czeka ją coś, czego się nie spodziewa.
-Ech, chyba pora na odpoczynek - powiedziała sama do siebie elfka i zaczęła rozglądać się za miejscem do odpoczynku. Wtem ujrzała przebiegającą między drzewami postać. Zerwała się z miejsca i dzierżąc w dłoni podróżniczą laskę udała się powoli w stronę nieznajomego, który okazał się być kobietą. I to elfką. Przyodziana była w białą suknię z niespotykanymi, rozszerzanymi rękawami. Posiadała długie do pasa, czarne włosy. Na głowie błyszczał srebrny diadem z delikatnie osadzonym rubinowym okiem. Mimo iż była zaniedbana wyglądała na księżniczkę lub kogoś z dworu. I to bliskiemu królowi.
-Kim jesteś? Jak się nazywasz? Skąd pochodzisz?
-Spokojnie. Nie zrobię ci krzywdy. Nazywam się Nimbre. Jeszcze ci nie wyjawię skąd pochodzę. Nie znam cię a mam czego się bać. Widzę, że też jesteś elfką.
Można było wyczuć, że Nimbre umyślnie zmienia temat.
-Ja wędruję do Akademii. Zostałam wybrana - powiedziała z dumą Nithia. Wiedziała, że nie powinna ufać tej nieznajomej elfce, ale w końcu była z tego samego plemienia. Tak rzadko spotykała inne elfy, że zawierzyła jej.
-Może zechcesz spocząć, wyglądasz na wyczerpaną. Usiądź - zaproponowała Nithia i zaczęła rozpalać ognisko, bo płomienny statek Arieny począł się chylić ku zachodowi.
-Chętnie, lecz nie mam czasu. Muszę ci coś powiedzieć. Nie wędruj do Akademii, tam cię zgładzą. To nie jest to miejsce co niegdyś. Oni potrzebują nowych ofiar. Wcześniej uczono tam magii, teraz to miejsce kultu Morgotha. Raz jeszcze powiadam ci: nie wędruj tam! Ja już muszę uciekać, lecz ty zrezygnuj z tej ścieżki. Nikomu nie wspominaj, że mnie widziałaś. A teraz żegnaj. Może jeszcze się kiedyś zobaczymy. Żegnaj!
Z tymi słowami na ustach uciekła w gąszcz. Nigdy więcej nie miały się spotkać.
-Czekaj! Nimbre! Ale jak to? Co to znaczy?-krzyknęła za elfką Nithia, spodziewając się odpowiedzi. Na próżno.
-Nie przestraszy mnie jakaś Nimbre, nawet gdyby była majarem. To ja jestem wybrana i niedługo dojdę do celu. I będę czarodziejką.
* * *
"Ciekawe czy mi uwieżyła. Musiałam ją uprzedzić. Ale jak ona zginie nie będzie już dla nas ratunku. To nasza jedyna szansa. Tylko ona może nas wybawić, bo jeśli nie, to kto?"

* * *
7 dnia podróży Nithia ujrzała Akademię. Całe zajście sprzed 3 nocy uważała za głupi sen, który wydał jej się koszmarem. Bo w jaki sposób tak wielka Szkoła magii mogła upaść na rzecz jakiegoś głupiego byłego Valara.
Elfka szybko przeszła pustą równinę dzielącą ją od gmachu i zakołatała do drzwi. Otworzyła jej posępna kobieta trzymająca w dłoni laskę.
-Czego tu? - zapytała donośnym głosem.
-Ja - zaczęła nieśmiało Nithia - przyszłam pobierać nauki.
-Ach, wchodź moja droga. Zaprowadzę cię do twej komnaty - odpowiedziała z pokrętnym uśmieszkiem kobieta i wprowadziła nieświadomą niczego Nithię do środka. Zaprowadziła dziewczynę na piętro i wskazała drzwi po lewej stronie.
-Za chwilę zajdzie słońce. Kolacja czeka na stoliku. Zajęcia zaczniesz wyjątkowo jutro. Miłych snów...
Nithia ciągle miała pewne wątpliwości, ale w końcu rozłożyła swoje rzeczy na łożu i zjadła kolację. Zapadł zmrok. Ciągle nękana pewnymi przeczuciami ułożyła się do snu. Nie słyszała jak pewna na czarno ubrana postać wślizgnęła się do jej pokoju.
-To był tylko głupi sen. Jakieś marzenie senne. Wspomnienie...
W tym momencie postać zsunęła kaptur.Była to Aira. Uniosła długi sztylet i szybko zatopiła go w plecach Nithii. Potem zdjęła złotą bransoletkę i wyrzuciła ją przez okno. Wychodząc z komnaty raz jeszcze dźgnęła Nithię w pierś.
-Dobranoc - powiedziała - słodkich snów moja droga elfko.
Odwróciła się i wyszła z komnaty by dokończyć obrzęd. A kilkanaście stai dalej Nimbre zobaczyła jasną poświatę unoszącą się ponad lasem. Już wiedziała co się stało...
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły