Na szczycie zamkowej wiezy..spiewajac minionej piosenki tekst. Nagle wszystko wrocilo jak dawniej.Slonce znow zaczelo oswietlac mury. Te mury na ktorych dzis klade dlonie. Ktore to dotykali ludzie. Ludzie ktorzy sa mi obcy. Jednak w glebi duszy wszyscy jestesmy rodzina. Przeciez mamy tylko siebie. Kazdy czlowiek nosi w sobie namiastke dobra. Kazdy,lecz widzimy tylko to co oczy chca zobaczyc i co uszy chca uslyszec. Pochlonieci zajeciami dnia codziennego umyka nam to co piekne. Jak staje sie to codziennoscia to pozniej juz tego nie dostrzegamy. Zanika. W ostatecznosci staje sie to niewidoczne. Ale intuicja,a moze to zwyczajnie,sama chec oderwania sie od biernych czynnosci i potrzeba zauwazenia czegos naturalnego sprawiaja ze pragniemy dotknac starych drzew,poczuc zapach trawy, przytulic sie do bliskiej nam osoby. Do czlowieka ktory zrozumie nasze szczescie i zmartwienia. Widac najbardziej zielone pola jakie oczy moga zobaczyc,niebo niebieskie niczym pole hiacyntow,w oddali buki potargane przez zywiol wiatru,na ktorych brazowe liscie wisza niczym wyczerpany bo biegu zawodnik; sa jeszcze wilgotne od wczorajszego deszczu. I jak strumien wody splywaja..splywaja..splywaja z lisci kropelki wody...jedna, po drugiej...nie spiesza sie. Nie ma po co. Zamykam oczy. Wszystko znika. Czuje ciezkie krople deszczu,splywajace po mojej glowie,od czola po blade policzki...po zgrabdnym nosku..po miekkich wargach..smuklej szyi,zwinnych ramionach...delikatnych dloniach. Wlosy moje staja sie przesiakniete. Cale ubranie wilgotne i ciezkie. Ja stoje na szczycie zamkowej wiezy,jedna reka dotykajac kamiennego muru, przed soba mam pejzaz,jednak nie patrze na niego bo moje oczy sa zamkniete. To wtedy zaczyna padac. Tylko wtedy. Moje lzy zlewaja sie z deszczem w jeden potok. Potok ktory wpadnie kiedys do rzeki a wraz z nia do morza. Wtedy moje uczucie i mysli stana sie wolne i poplyna daleko. Teraz jest mi tak zle,tak niesamowicie zle,tego nie da sie opisac ani nawet nikt nie jest w stanie zrozumiec. Zreszta,kogo to obchodzi. Mnie nikt nigdy nie rozumial i nie zrozumie. Nawet sama ja. Policzki moje sa juz calkowicie wilgotne. Juz nie wiem czy bardziej przez deszcz czy to z mojej winy. Nie chce pomocy od nikogo. Nie chce z nikim rozmawiac,ani nie chce nikogo sluchac. Chce byc sama i niezrozumiana.