Powiało grozą. Rzecz jasna nie tą taką, jak w horrorach, ale rzeczywistą, dającą popalić naprawdę. Przyszedł bowiem kryzys. Tak - oto ukazała się bieda, ze wszystkimi jej konsekwencjami.
Zmuszona do kombinowania przyszedł mi do głowy iście diabelski plan. Mój wzrok bowiem zatrzymał się na biblioteczce mojego ojca. Gdyby to widział, pewnie próbowałby wyperswadować mi ten pomysł z głowy. Ale nie widzi. Tak myślę. Zresztą stop, bez nadmiernej paniki, czy ekscytacji.
Wiem przecież doskonale, że już i tak kolekcja została mocno uszczuplona, a ja wcale nie zamierzam pozbywać się perełek, czy też pozycji, które nie do końca mogłabym ogarnąć moim kocim rozumkiem.
Ale po kolei. Najpierw trzeba to przejrzeć, co też moja siostra tu zostawiła. I tak. Ładny przesiew. Zniknęło kilka książek, które pamiętałam, że były, a teraz ich nie ma. Te opowieści dla nastolatków jej wybaczę, bo to już nie mój etap, ale gdzie jest Nietzsche? Mam tylko nadzieje, że go zatrzymała u siebie, a nie sprzedała. Wyparowały też powieści Jacka Londona, ale za tym płakać nie będę. Lem - to chyba u mojej mamy, bo ona zawsze była jego fanką. Nie mogę też znaleźć łacińskich cytatów, a szkoda, bo czasem się przydają (głupek - tak, wiem). Ktoś też się nie bał i podprowadził Biblię - taka była w czarnej, grubej oprawie. No szkoda, chociaż wierząca nie jestem, ale uważam, że w każdej biblioteczce (jak sama nazwa wskazuje) powinna być ta książeczka. Tak, dla zasady.
Muszę też wyznać, że za to, jakby dla równowagi, znalazłam książki, których się nie spodziewałam znaleźć. Tak, jasne, historyczne - mój ojciec miał na ich punkcie fioła. Czy też takie o sporcie, mitologii z różnych krajów (jak i bajek), lektur szkolnych, leksykonów, sztuce, czy też o łowiectwie albo o psach! Mój ojciec uwielbiał książki, kochał czytać. Chociaż będąc realistką, nie jestem pewna, czy przeczytał je wszystkie od deski do deski. No, teraz to nawet połowa nie została z tamtej sterty...
Ale te o astrologii ? Ciężkie lektury. Ciekawe co z tego rozumiał? No, ale może, co ja tam wiem. Dużo też książek o polityce, jakieś propagandowe i w ogóle. Znalazłam też książkę z lat osiemdziesiątych o wpływie ropy naftowej na świat, inną o Wałęsie i jakąś o Fidelu Castro. Ale najbardziej zainteresowały mnie trzy małe tomiki "Studium tyranii". WTF? No, ale nic, poczytam. Chętka też zebrała mi się na parę innych książek. O, nie wspomniałam o kulinarnych, kuchnia staropolska - to może trochę za tłuste potrawy, ale może coś się tam wyszuka ;-) Są też o roślinkach, różnych zwierzątkach i właściwie wszystko. Kurczę, nawet trochę się zdziwiłam znajdując już nie książkę, ale jakieś stare czasopismo, które pewnie w pośpiechu chowała moja matka, a potem o nim zapomniała. Taki zmiętolony, wciśnięte między książki gazeta - poradnik o seksie. Nie będę może wyjawiać z którego roku, ale artykuły jak najbardziej aktualne. Może następnym razem wrzucę tu jakiś z tej gazetki ;-)
A ostatecznie, walcząc godzinami z kurzem i małymi literkami na pożółkłych stronach, wybrałam z tego wszystkiego może pięć książek, które jutro spróbuje opchnąć w antykwariacie. Jeśli się nie rozmyślę, ale kasa by się przydała nawet niewielka.
Ach, te dołki finansowe. I pomyśleć, że kiedyś jak się miało, to szastało się, nie umiejąc docenić.
Zmuszona do kombinowania przyszedł mi do głowy iście diabelski plan. Mój wzrok bowiem zatrzymał się na biblioteczce mojego ojca. Gdyby to widział, pewnie próbowałby wyperswadować mi ten pomysł z głowy. Ale nie widzi. Tak myślę. Zresztą stop, bez nadmiernej paniki, czy ekscytacji.
Wiem przecież doskonale, że już i tak kolekcja została mocno uszczuplona, a ja wcale nie zamierzam pozbywać się perełek, czy też pozycji, które nie do końca mogłabym ogarnąć moim kocim rozumkiem.
Ale po kolei. Najpierw trzeba to przejrzeć, co też moja siostra tu zostawiła. I tak. Ładny przesiew. Zniknęło kilka książek, które pamiętałam, że były, a teraz ich nie ma. Te opowieści dla nastolatków jej wybaczę, bo to już nie mój etap, ale gdzie jest Nietzsche? Mam tylko nadzieje, że go zatrzymała u siebie, a nie sprzedała. Wyparowały też powieści Jacka Londona, ale za tym płakać nie będę. Lem - to chyba u mojej mamy, bo ona zawsze była jego fanką. Nie mogę też znaleźć łacińskich cytatów, a szkoda, bo czasem się przydają (głupek - tak, wiem). Ktoś też się nie bał i podprowadził Biblię - taka była w czarnej, grubej oprawie. No szkoda, chociaż wierząca nie jestem, ale uważam, że w każdej biblioteczce (jak sama nazwa wskazuje) powinna być ta książeczka. Tak, dla zasady.
Muszę też wyznać, że za to, jakby dla równowagi, znalazłam książki, których się nie spodziewałam znaleźć. Tak, jasne, historyczne - mój ojciec miał na ich punkcie fioła. Czy też takie o sporcie, mitologii z różnych krajów (jak i bajek), lektur szkolnych, leksykonów, sztuce, czy też o łowiectwie albo o psach! Mój ojciec uwielbiał książki, kochał czytać. Chociaż będąc realistką, nie jestem pewna, czy przeczytał je wszystkie od deski do deski. No, teraz to nawet połowa nie została z tamtej sterty...
Ale te o astrologii ? Ciężkie lektury. Ciekawe co z tego rozumiał? No, ale może, co ja tam wiem. Dużo też książek o polityce, jakieś propagandowe i w ogóle. Znalazłam też książkę z lat osiemdziesiątych o wpływie ropy naftowej na świat, inną o Wałęsie i jakąś o Fidelu Castro. Ale najbardziej zainteresowały mnie trzy małe tomiki "Studium tyranii". WTF? No, ale nic, poczytam. Chętka też zebrała mi się na parę innych książek. O, nie wspomniałam o kulinarnych, kuchnia staropolska - to może trochę za tłuste potrawy, ale może coś się tam wyszuka ;-) Są też o roślinkach, różnych zwierzątkach i właściwie wszystko. Kurczę, nawet trochę się zdziwiłam znajdując już nie książkę, ale jakieś stare czasopismo, które pewnie w pośpiechu chowała moja matka, a potem o nim zapomniała. Taki zmiętolony, wciśnięte między książki gazeta - poradnik o seksie. Nie będę może wyjawiać z którego roku, ale artykuły jak najbardziej aktualne. Może następnym razem wrzucę tu jakiś z tej gazetki ;-)
A ostatecznie, walcząc godzinami z kurzem i małymi literkami na pożółkłych stronach, wybrałam z tego wszystkiego może pięć książek, które jutro spróbuje opchnąć w antykwariacie. Jeśli się nie rozmyślę, ale kasa by się przydała nawet niewielka.
Ach, te dołki finansowe. I pomyśleć, że kiedyś jak się miało, to szastało się, nie umiejąc docenić.