Prawdopodobnym wydaje się także, że wyniki takiej ankiety, przeprowadzonej w którymś z innych krajów europejskich, byłby podobne. W kolektywnej świadomości Europejczyków Stalin istnieje jako monstrum, działania którego stawiały włosy na głowie nawet u najtwardszych macho.
Co ciekawe, w wesołym państwie, jakim są Stany Zjednoczone, myśli się inaczej. Pewna fundacja, zrzeszająca niesamowicie wprost mądrych ludzi, na czele których stoi niejaki William McIntosh, wpadła na genialny pomysł by Stalinowi wystawić pomnik. Józiowi należy się ponoć taki hołd, bo przecież bez jego pomocy nie odbyłoby się lądowanie w Normandii i zwycięstwo nad Hitlerem. A to, że szanowny Pan dyktator był ludobójcą już niespecjalnie Amerykanów obchodzi.
Muszę przyznać, że jestem pełna podziwu dla pomysłowości naszych wspaniałych braci zza wielkiej wody. I jednocześnie zastanawiam się, jakby się poczuli, gdyby w Polsce bądź jakimkolwiek innym kraju ktoś chciał postawić pomnik bohaterskim porywaczom samolotów, którzy tak genialnie przeprowadzili atak na World Trade Center? W uznaniu dla ich niezłomności w obliczu śmierci, szczytnych ideałów i niezwykłej religijności. Ot zagadka.