Właściwie „Promo 93” było trzecim demem angielskiego Solstice. Podchwyciła je, przekształcona z Carnage, Carrion Records i wydała jako „As Empires Fell”. Inny jest nie tylko tytuł, ale i zupełnie nowa okładka, ale materiał dźwiękowy jest ten sam. Było to rok po ukazaniu się oryginału, czyli w 1994, ale i tak należy docenić nosa, prowadzonej przez Mariusza Kmiołka, wytwórni, gdyż wydobyła na światło dzienne zespół nikomu nieznany, ale z niewątpliwym potencjałem, który, jak się później okazało, utrzymał się na rynku i wprawdzie z przerwą, ale istnieje do dziś.
„As Empires Fell” to cztery kawałki epickiego i smutnego doom metalu. Szczególnie jak na tamte czasy, wyróżnia się on czystością, zarówno nostalgicznego wokalu, jak i całego brzmienia. Pieśni płyną bardzo leniwie, niczym powolna w nurcie rzeka. Są takim sennym omamem, jakby prowadzonym przez lunatyka. Niespieszne gitary czasem dociążają temat, podchodząc pod stonerowe dźwięki, ale bez przesady, wszystko jest stonowane i nie wybijające się poza przysadziste schematy. Pozwala to utrzymać klimat i lepić się wciąż we własnej zawiesinie. Sprawia też wrażenie takiego starodawnego. Wprawdzie pisząc te słowa słucham dwudziestosześcioletniej kasety, ale myślę, że i ówczesny efekt był nastawiony na retro.
Nie znaczy to wcale, że w utworach nic się nie dzieje. Prowadzi je ten melancholijny śpiew, który potrafi omotać i wręcz zaczarować swoją pochmurnością. Najbardziej efektownie wypada to w ostatnim „The Revenant”, gdzie występuje najbardziej chwytliwa melodia oraz refren. Jednak sama atmosfera trzyma się przez cały czas.
Tracklista:
1. Absolution In Extremis
2. Nowhere Journey
3. Neither Time Nor Tide
4. The Revenant
Wydawca: Carrion Records (1994)
Ocena szkolna: 4+