Trzecia płyta to już najwyższy czas, aby przekonać się o faktycznej wartości zespołu. Gdybym miał to odnieść do Rush, to formacja byłaby u mnie skreślona. Po raz kolejny bowiem mamy do czynienia z płytą słabą.
To co wyróżnia "Caress Of Steel" od poprzedniczek, to fakt, że pojawia
się tu coraz więcej elementów typowych dla rocka progresywnego. Próba
tworzenia bardziej skomplikowanych kompozycji, jak i indywidualne
partie instrumentalne uległy poprawie. Niestety, patrząc na konkurencję
w dalszym ciągu tkwimy w przekonaniu, że Rush jest dobrą dekadę w tyle.
Wciąż w tej muzyce jest dużo standardowego hardrocka, który stanowi
prominentną rolę. Słychać, że kapela wykonuje nieśmiałe próby
urozmaicenia stylu, ale wychodzi do dość siermiężnie.To nie jest jeszcze ten Rush, którym się słuchacz będzie zachwycał w kolejnych latach. To jest ewidentnie hard rock i to w dodatku bezbarwny, w którym element progresywny robi jeszcze w pieluchy.
Tracklista:
01. Bastille Day
02. I Think I'm Going Bald
03. Lakeside Park
04. The Necromancer
(I) Into The Darkness
(II) Under The Shadow
(III) Return Of The Prince
05.The Fountain Of Lamneth
(I) In The Valley
(II) Didacts And Narpets
(III) No One At The Bridge
(IV) Panacea
(V) Bacchus Plateau
(VI) The Fountain
Wydawca: Mercury Records (1975)