zaspokajam się psychicznie wylewając smutki z mej duszy na łono świata, na który się nie prosiłam, i którego nie rozumiem... Po co żyję? Jako człowiek powstałam by przedłużać istnienie gatunku... tylko jeśli nie czuję, że chcę swoją niepowtarzalność podzielić poprzez wydanie na świat potomstwa to jaki jest sens w tym, że mnie stworzono?