Ja: Nie wierzę ze on (Bóg) istnieje. Nawet JEŚLI by istniał i tak bym w niego nie wierzyła.
A: Ale on w Ciebie wierzy. Zeszłaś na złą drogę. Ale nawrócisz się jeszcze.
Ja: Te swoje nawrócenie możesz (…) wsadzić(…)
Nie mówiąc że potem połowa osób się obraziła bo nie chcę się „nawrócić”. Kiedyś jeszcze do tego tematu wrócę…
To zdanie „Ale on w Ciebie wierzy. Zeszłaś na złą drogę. Ale nawrócisz się jeszcze.” Usłyszałam wielokrotnie. Proszę się nie martwić. Nie poddaję się:]
Skacząc z kwiatka na kwiatek mogę powiedzieć (i tego chyba każdy nie lubi. Ale tylko chyba) nie cierpię kłamstwa oraz oszustów. No i co najważniejsze poniżania mnie. Tutaj nie zacytuje żadnego zdania bo są raczej zbyt ordynarne. Cóż nie zna a ocenia po wyglądzie. No ale nie leży już w mojej intencji, żeby wyleczyli się z koszmarnych kompleksów.
Przygotowując się do kolejnego skoku rzeknę ze nienawidzę nachalnego powtarzania, że jestem beznadziejna. Dziękuję wystarczy raz powiedzieć. Wiem o tym. Troszkę samokrytyki nie zaszkodzi.
Skacząc dalej mogłabym powiedzieć, że jestem indywidualistką. Nie chodzę na imprezy (bo nie ma takich jakie bym chciałam. Ale sama zamierzam coś z tym zrobić w niedługim czasie.), nie spotykam się ze znajomymi ( bo ich zasadniczo nie mam. Idąc dalej i kończąc na dzisiaj ten monolog, który zapewne wzbogaci się kiedyś jeszcze o kilka dodatków, mogę podsumować, że nie cierpię społeczeństwa, zagmatwanego w własne idee rządu, władzy absolutnej, pazerności i chciwości.