Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Blog :

Libre Daimon

Gdzieś pośród pola krwi, w nagiej otchłani usianej przedwiecznym jękiem potępionych, gdzieś poza czasem, błąkał się Apollyon. Nie nasycony ,,Anioł Czeluści’’ narodzony z całej rzeszy martwych płodów, został skazany na ciągłą tułaczkę w ciemności. Jemu jednemu dane jest ciągłe poznanie, ciągłe dochodzenie do pierwotnej drogi, która zwie się Genezis Demonicum.
Spośród wszystkich Legionów, z całych zastępów piekielnych nie ma, nie było i nie będzie bytu mogącego więcej niż Apollyon zapamiętać.

            Oczy Apollyona co dzień stają wobec morza dusz, aniołów, bogów, które duszą nienasycone macki Lewiatana.

Niepoliczone stały się dni jego. I choćby armią bladych czarownic owładnęła chęć liczenia – nie podołałyby liczby, bowiem dni Jego zacierają się w otchłani. To tam w czerni pełnej upadłych iskier tchnienia, zbiera się energia i wiedza na temat wszelkiego zła, jakie utkała matka –,, matka boleści czasu’’ się zwąca.

            Pierwszą, pierwotną, jakże pamiętną dla Apollyona chwilą, był moment jego stworzenia. Matka Hekate zrodziła Apollyna w ciemnej, naznaczonej okrucieństwem ziemi.

Hekate zawiązała swe czerwone ręce, związała na zawsze, ponieważ oddała się Lucyferowi.

Stało się to przy pełni księżyca niedługo po narodzinach Chrystusa. Taki przekaz pochodzi od samej matki Legionu, matki Apollna, wreszcie kochanki Lucyfera i Szatana.

Tego dnia – dnia narodzin Apollyna węże świata syczały dostojnie, ptaki szybowały do palących się gniazd, a iskry uderzały o skały.  Na wspomnienie tego pamiętnego dnia ludzie oddawali się rozkoszy ducha - dzikim rytuałom, a wszyscy magicy rozmawiali z demonami, delektując się niezmąconą niczym dumą, która szybowała do nich od Lucyfera. Magicy – ta  wyjątkowa kasta, kapłani demonów, pośrednicy czarnej energii, kasta prawdziwych rybaków zła. O tak rybacy zła. Tak też postrzegała ich Hekate. Morze było jej tak bliskie, to tam w końcu poznała Lewiatana . To przy nim jej pamięć zatrzymała się, by stać się niewidzialną, chociaż tak przez chwilę. By na powrót powrócić. Powrócić do momentu narodzin jej jakże ukochanego syna – Apollyna , księcia ciemności, zaklinacza otchłani.

Hekate zawsze zbierała wokół siebie morze krwi, prawdziwe morze boleści, a jej syn był tylko dopełnieniem emanacyji czerni, która rozchodziła się od niej każdego dnia.

Swe pełne ciemności dni Demonica spędzała samotnie na pustyni zwanej Kajfe. Do tej pustej, wypełniona nicością przestrzeni Hekate przemawiała, co dzień, tu też medytowała, unosząc się jednocześnie ponad martwą ziemią.  Ta znająca ból Czarownica po pewnym  czasie stała się niewygodną duszą, przeklętym znamieniem, do którego przemawiają rozwścieczone demony. A gdy ból całkowicie spowił jej obraz, przekształciła się – czego wyrazem było całkowite znieczulenie na jakiekolwiek bodźce pochodzące od złych bytów.

,,Niewolnica ciemności ‘’ , ,, Zbluzgana krwią oka opatrzności’’ –  słowa te krążyły ciągle wśród Demonów otaczających Hekate. Słowa wiły się niczym sieć, oplatająca swą ofiarę, by w końcu powalić ją nimi. Tym, kto to zrobił był sam Lucyfer – niezmienne światło

pośród  całej kasty złych. Ten, który zdołał zachować iskry, i ten, którego obawiają się wszyscy pozostali z Szatanem na czele.

Pierwszej nocy Książę Światła i upadku objawił się Hekate jako anioł pełen blasku.

 

 Jego dostojeństwo i światło zdawało się nie odbiegać od pozostałych Aniołów – tych Aniołów, w jakich nie ma i nie było złego ziarna.

Podczas kolejnych odwiedzin na przemian stawał się : raz to dzieckiem, raz rycerzem, by przekształcić się w wytwornego Księcia. Za każdym razem ukazywał się z przepięknymi, olbrzymimi skrzydłami.

O tak jego wytworność – Hekate w myślach zdawała się powtarzać te słowa.

 – Wytworność i duma, okaż mi ją Lucyferze – wykrztusiła to w końcu przeklęta Czarownica w trakcie kolejnej wizyty.

I na ten czas właśnie Książę światła, prawowity Syn Jutrzenki, ten, co niegdyś zajmował miejsce po prawicy Boga, rzekł:

 - Poświęcenie me dla chwili tej, nie oznacza zwycięstwa tych, co Legionem będą się  zwać. I atoli bramą ona będzie, to przeleje się przez nią krew niewinnych, jeszcze nienarodzonych. Przeleje się krew najczystszego światła, czyli płodów.

Usłyszawszy to Hekate, ciągle będąca pod urokiem swego Anioła zamarła. Zamarła w tej magicznej chwili, chciałaby trwało to wiecznie. By wiecznie była w uścisku Syna Jutrzenki.

Wtedy to naga pustynia niespodziewanie obrodziła. Wcześniejszą pustkę wypełnił pełen jabłoni sad. Jedno westchnienie Czarownicy powodowało, iż wszystkie jabłka spadły z drzew, po czym wsiąkły w ziemię. Na powrót przyszła pustynia a wraz z nią oddech jej ukochanego Lucyfera, który wyłowił wszystkie węże świata. A wszystko dla jednej, jedynej Hekate.

Wielkim brzemieniem opatrzona została Demonica, bowiem to właśnie wtedy Lucyfer postanowiłby z ich tajemnego związku narodził się Anioł Czeluści. Losy Hekate już na zawsze związały się Synem Justrzenki. Przychodził on do niej każdego dnia, gdy tylko zapadał zmrok. Upodobał sobie noc, jako wielką wierną  sprzymierzęczynię swej wędrówki.

            Nocna osłona dawała mu możliwości przemiany, przybierania coraz to nowych form, tak by jak najbardziej przypodobać się swej ukochanej Hekate.  Uwielbiał Spowitą czernią pustynię Kajfe, to tam  unosił  się ponad wilgotnym piaskiem. Jego postać lśniła, emanowała blaskiem, sprawiała, że Hekate oddawała mu się.

            Pewnej nocy Lucyfer postanowił przybyć z całym swym rynsztunkiem. Zebrał całą złą energię pochodzącą od demonów, które to zrodzić miały się dopiero pod jego okiem.

Syn Jutrzenki znał doskonale przyszłe losy ludzi i demonów. Wykorzystał swą wiedze wśród głuchej pustyni. Wszystko, co tylko zostało mu przekazane poczęło wirować pomiędzy nagim piaskiem pustynnego zła. A pośrodku tego wyjątkowego rynsztunku, unosiła się para: Lucyfer i Hekate. Wielki blask ogarnął pustynię Kajfe, wszystko zdawało się na przemian umierać i rodzić. Zdawać by się mogło, że ta krótka Chwila uścisku kochanków była wieczna.

Ten pełen blasku, jadu i krwi kielich kochanków został przelany, w momencie, gdy Lucyfer powiedział Hekate, kim tak naprawdę jest.

            I tak Demonica usłyszała słowa, których nigdy by się nie spodziwała.

Biegły w ciągłej przemianie kształtu swego, Lucyfer rzekł do niej.

 –Upodobanie twe do czerni i głuszy, do tronów, co przeklęte zostały przez  przyszłych władców. Upodobanie twe to pustynna kraina, gdzie szepczą Legiony, które nosze w sobie.

Upodobanie twe, to w końcu esencyja ducha mego, a wraz z nim naszego Apollyona.

Lecz zanim połączysz swój blask z moim blaskiem, i zanim staniemy się kielichem, zdradzę Ci losów twych historyje. Pamięć twa nie sięga momentu tego, ponieważ rana, która raz otwarta została, postanowiła się na powrót nie otwierać. Twa pamięć krótkotrwałą się stała. Atoli sięgniemy wspólnie do czasu tego, by móc zatoczyć czasu koło, by przelać kielich .

- Mej oczy niebieskie poczęły już tonąć w niecierpliwości. Wypowiedz te słowa wreszcie bym mogła połączyć się z Tobą. Odrzekała Hekate

- Twojej nieświadomości pełnia, osacza me oblicze. Pomyślał  Lucyfer

- O Lilitu – tak zwą cię pierwsi z pierwszych. By później przekształcić twe imię na Lilit. Czyż nie słyszysz wołania swego imienia Lilitu? Czy gdy zasypiasz, nie czujesz szeptu swego pierwotnego imienia? O Lilitu, twe obrane przez bezimiennego ducha imię Hekate, jest zaiste nieprawdziwe. 

- Tak, przez toń mgły brama pamięci się otwiera. Lecz zaiste, imię to wspomnieniem się mi tylko zdaje.

- O Lilitu, tyś jako pierwsza z pierwszych, a imię to odgórnie Ci dane. Tyś była pierwszą żoną człowieka przeklętego, któremu dumny Szatan pokłonu nie złożył.

Tymi słowami Lucyfer wyjawił sekret, który zdołała zamknąć na zawsze w swym sercu Hekate. Wyjawił jej prawdziwe ja. Ja zwące się Lilitu. Po tym wszystkim Demonica zaczęła tonąć we własnych wspomnieniach. Obrazy z przeszłości zaczęły się zgrabnie układać, tak by stworzyć wielką sieć bólu, w środku, której tkwiła Demonica. Obraz za obrazem począł przesuwać się, a duchy i demony zdawały się szeptać do jej ucha:

- Lilitu, pierwsza żona Adama, łowicielka najczystszych, jeszcze nieskalanych dusz.

- Lilitu, uciekinierka w imię wolności.

- Lilitu – wzniecająca ogień rozpusty wśród  najbardziej zimnych.

Ten demoniczny szept,  pomagał tylko wyłaniać  przeszłe zdarzenia z życia Demonicy. Niczym na wielkim ekranie zobaczyć mogła wszystko, o czym tak długo pragnęła zapomnieć :

Jako pierwszy uderzył ją poczerniały obraz mężczyzny z  długimi włosami. Był  to jej niegdyśejszy mąż - Adam. Ten, którego miała zostać oblubieńcą. Dawno temu  miał one piękne długie, blond włosy. Jego włosy straciły dawny blask.  Cała jego fizjonomia pokurczyła  się i poczerniała. Oczy jego zdawały się mówić, że opętały go puste Demony.

Taki właśnie obraz pierwszego mężczyzny, przemknął przed Lilitu wśród demonicznego szemrania. Teraz już wiedziała, co tak naprawdę się kiedyś zdarzyło.

Jej wspomnienia wirowały w nagim, nocnym pustynnym klimacie.

- Cóż jeszcze zdoła przede mną wyjawić ta noc? Demonica w myślach zapytała Lucyfera.

- Niechże ucichną wody świata, niechże wiatry zatrzymają swój bieg i niech czas stanie.

A Ty wtedy przycupniesz i odpowiesz na ich pytanie.

- Na czyjeż pytanie udzielić mam odpowiedzi, co przekazać chcesz mi Lucyferze?

- Skupienie to zaprawdę nie twa domena. O Lilitu sięgnij po zegar czasu, nakieruj wskazówki, tam gdzie, kto i jak o tobie napisze. A zobaczą Ciebie jako tą, która ze zwierzęciem się brata. Zobaczą Ciebie, jako rozpusty korzenie. Nie zrozumiana ty przez nich byłaś i będziesz.

 

 

 

Jeden z nich tak pióro swe pokieruje:

 

Zdziczałe psy spotkają się z hienami

i kozły będą się przyzywać wzajemnie;

co więcej, tam Lilit przycupnie

i znajdzie sobie zacisze na spoczynek.

 

I wedle tych słów tak będziesz postrzegana.

 

- We mnie zwierzęcia instynkty, a i one noszą me imię. Czyż nie to rzeczesz Lucyferze?

 

- Ludzkie umartwianie i ludzka pycha. O Lilitu, ty wiesz dobrze, że to co ludzi opętało i opęta, to jest obce zwierzęciu. Tylko Ci, których ciemność całkowita spowiła, i którzy są wystarczająco ostrożni, tylko Ci mogą patrzeć oczami zwierzęcia.

 

 

Tymi to słowami Lucyfer sprawił, że Lilitu zaczęła przemieniać się w marmur, tak bardzo przeżywała  swe zwierzęce oblicze.  Słowa te  przesunęły się  po jej sercu, niczym ostrze po szybie. I wtem Demonica poczęła  głośno krzyczeć, zamierała bowiem w marmurze. Działo się to tylko wtedy, gdy jej bezsilność i lęk był tak wielki, że nie panowała nad sobą.

Oblicze zamarłe w marmurze, o tak. Syna Jutrzenki radował ten widok, uwielbiał ją jako utrwaloną w marmurze.

To wtedy postanowił zwołać wszystkie demony świata, wszystkie podporządkowane mu istoty. Z pośród pustynnego klimatu wyłowił on, co bardziej zaciekłe byty. Wyłowił je w jednym celu. Wiedział, że czyn jegojest  początkiem i końcem, że jest przejściem z nicości w światłość i na odwrót.

Przyzwane przez niego istoty otoczyły go wokoło, po czym ryknęły dostojnie:

LUX, LUCIFER,

LUX, LILITU,

LUX, LUCIFER,

LUX, LILITU,

Tak oto rozszalały chór, na który składała się cała chorda większych i pomniejszych energii, wirował dokoła Lucyfera i skamieniałej Hekate.

Już tylko chwila dzieliła ich od momentu wydania na świat, jedynego, ukochanego syna Apollyna. Jednak by się to stało, musiał być spełniony jeden warunek. Warunek, którym była krew i anergia pulsujących, świeżo wyrwanych z łona matek płodów. Sprowadzenie płodów na pustynie – zadanie to należało do kasty zła. Imię tej kasty to  Rozulla.

Rozulla -   przedwieczne demony,  nie mające początku, będące nicością, podporządkowane zostały  iskrom Lucyfera.

Horde Rozulla Lucyfer wybrał nieprzypadkowo. Syna jutrzenki bawiła i intrygowała ich zaciekłość, nienawiść oraz chęć bycia na równi z samym Szatanem. Któż bardziej odpowiedni zdołał by pochwycić płody dziecięce? Któż mógłby wycisnąć więcej krwi z tak subtelnych istot? Tylko Rozulla, demony nicości, które zamieszkiwały opuszczone zakątki świata. Tylko one zdołały wyciągnąć szpony, po niczym nieskalane, białe kwiaty – po przyszłe dzieci.

Nie zakwitną one dla swych matek, nie otworzą się dla świata. Zamiast tego przybyły po nie horda Rozulla.

Przybyła i zabrała całą jasną esencję, którą nosiły w sobie płody. A wszystko to dla jednej jedynej Hekate – Lilitu. Lecz zanim nektar ten  spłynął na Demonice, został wpierw nasączony przedwiecznym nasieniem samego Lucyfera.

Na ten czas wielkie światło ogarnęło pustynię. Nieskalane dusze jeszcze nienarodzonych poczęły łączyć się z najcenniejszą cząstką noszoną przez  Syna Jutrzenki. Połączyły się z cząstką dumy i odwagi Lucyfera, z cząstką jego Boskich wspomnień, wreszcie z Jego wzniesieniem i  upadkiem tuż przy progach Świątyni.

Tak oto powstał energetyczny wir, prawdziwa esencja jednocząca w sobie przeciwieństwa.

Jakaż inna z esencyji zdołałaby wlać w ducha Lilitu taką moc?

Nie ma i nie będzie iskier większych, ponad te, które wypłynęły od Lucyfera i nienarodzonych.

To dzięki nim skamieniała Lilitu  nabrała mocy i poczęła Anioła Czeluści – Apollyona.

Apollyon wyemanowała od swej matki poprzez jej usta, wyszedł  niczym  ostatnie tchnienie człowieka przy Nowej Drodze.

Akt ten zbudził przemieniona w marmur Lilitu. Kiedy otwarła oczy, zobaczyła stojącego przy niej Lucyfera i syna Apollyna. Za nimi rozciągał się niebywały widok: pustynny obszar zapełniony został przez wszystkie demony tego świata, zwołane wcześniej przez Syna Jutrzenki. Odnaleźć tam można było wszelkie zło, które zmaterializowało się, i które zmaterializuje się niegdyś.

Była to przestrzeń godna potępionych królów i magów, był to miejsce  otwierające się  ku poznaniu wszechrzeczy. Przestrzeń ta kłaniała się przed jaśniejącą parą i jej synem.

Wtedy to, Lucyfer rozsiał swe słowo, tam pośród pustynnego szumu rzekł do swego Legionu Zła:

Drżyjcie i kłaniajcie się. Albowiem przyszedł  Apollyon - Anioł Czeluści, dziecko pierwszych z przedniejszych Ludzi i Aniołów, przyszedł wreszcie, ten który zapanuje nad odmętami nicości i okiełzna samego Szatana. 

 

 

 

 

 

 

 

 

         

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły