Wracać wciąż do domu Le Guin
Zmierzch Bogów
Recenzje :

In Flames - Come Clarity

Na ostatnich dwóch, nawiasem mówiąc całkiem niezłych krążkach In Flames dosyć niebezpiecznie zbliżył się do stylistyki Linkin Park. Co prawda, nawet w takim wcieleniu zespół zaprezentował się przyzwoicie, ale chyba nie tego oczekiwano od In Flames. "Come Clarity" miało być powrotem do korzeni, ale jak to zwykle bywa z powrotami - nie wszystko się udaje.
Wszędzie bowiem In Flames jest kojarzony z melodyjnym death metalem, choć moim zdaniem jest kilka dużo lepszych zespołów w tym nurcie. Dlatego też pierwsze przesłuchania "Come Clarity" wywoływały u mnie obojętność, płyta nie przekonywałą mnie, podobnie z resztą jak poprzednie wydawnictwa zespołu. Jak na powrót do klimatów "Whoracle" czy "Jesters Race" znalazło się tutaj za dużo melodii. Ewidentnie słychać, że zespół nie wyzbył się do końca estetyki dwóch poprzednich krążków. Takie było pierwsze wrażenie - aż tu pewnego razu, kiedy chyba miałem dzień na In Flames coś spadło na mnie jak grom z jasnego nieba. Przecież to jest In Flames i nagrał album z muzyką, do której przez lata przyzwyczajał fanów - może przedtem moje oczekiwania odnośnie zespołu były wygórowane, spodziewałem się więcej nowinek. Tymczasem

"Come Clarity" to naprawdę dobry krążek, na którym kipi aż od melodyjnego death metalu. To co nigdy chyba nie było najmocniejszą stroną zespołu - czyli riffy - tutaj są naprawdę ciekawe i melodyjne, a co najważniejsze - porywają. Fakt, że muzyka jest bardziej melodyjna aniżeli ta znana z "Whoracle", tu i ówdzie pojawiają się czyste męskie lub damskie wokalizy, ale dominuje typowy dla zespołu krzykliwy growl, muzyka jest dynamiczna i brzmi świeżo. Warto także zaznaczyć, że tym razem melodie są naprawdę dobre, wręcz przebojowe.
Od strony instrumentalnej zespół może nigdy nie był fenomenem i próżno szukać tutaj dobrych solówek czy wyrafinowanego instrumentarium. Pomimo wszystko może także razić fakt, że niemalże wszystkie z trzynastu utworów są utrzymane w podobnym klimacie i tempie, co wprowadza mimo wszystko odrobinę monotonii do muzyki. Nie jest to także muzyka pod jakimkolwiek względem odkrywcza, a nawet wnosząca cokolwiek nowego do wizerunku zespołu.

In Flames nagrał po prostu dobry, przekonywujący krążek, nie bawiąc się w żadne kombinowanie. Zdecydowanie bardziej jest to muzyka do piwka, aniżeli coś ambitnego i głębokiego, ale w grunt, że słucha się tego dosyć przyjemnie i w sumie jest tutaj mało rzeczy, do których można by się przyczepić.

Wydawca: Nuclear Blast Records/Mystic Production (2006)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły