„Anima Mundi” to dusza świata, czasem interpretowana jako mityczna Gaja lub matka ziemi i wszystkiego, co na niej żyje. Troskliwa bogini może jednak oszukać i zdradzić ludzkość, zamieniając się w dzieciobójczą Medeę. Niepokój, nieufność i oczekiwanie na to, co nieuchronne są słyszalne na nowej płycie Hoarfrost od pierwszego aż do ostatniego dźwięku.
Na swoją nową płytę Hoarfrost kazał czekać słuchaczom prawie sześć lat. Rafał i Hekte Zaren, twórcy projektu zapowiadali, że „Anima Mundi” będzie jeszcze mroczniejsza niż jej poprzedniczki. Po „Ground Zero”, której tematem był koniec cywilizacji oraz „Puppets of the Divine Coroner”, na której zagładzie uległa ludzkość, miał przyjść czas, by rozprawić się z rządzącą światem siłą, czyli jego duszą. - To ostatnia rzecz, która w końcu również musi ulec zagładzie, by dopełnić smutnej trylogii - mówił Rafał.
Koncept na płytę zaczerpnął z nauki, konfrontując ze sobą dwie przeciwstawne hipotezy: hipotezę Gai, mówiącą, że Ziemia nieustannie dąży do równowagi i zachowania optymalnych warunków dla przetrwania życia oraz hipotezę Medei, według której Ziemia sama unicestwi życie, gdy rozprzestrzeni ono na niej nadmiernie. A od tego momentu dzieli naszą planetę już tylko krok.
„Anima Mundi” muzycznie nie jest podobna do tego, co Hoarfrost tworzył dotychczas. Wprawdzie duet już wcześniej mieszał industrial z noisem i dark ambientem, wykorzystywał wokale, nagrania terenowe, żywe instrumenty i sample, nigdy dotąd nie stworzył aż tak eklektycznego dzieła, które trudno przypisać do jakiegokolwiek gatunku. Udało się to m.in. dzięki zaproszonym gościom, na co dzień tworzących w bardzo odmiennych od siebie nurtach. Katarzyna Bromirska, która na „Anima Mundi” nagrała partie wiolonczeli, jest członkinią flokmetalowej grupy Percival Schuttenbach. Gitarzysta Valdi Rzeszut jako muzyk sesyjny uczestniczył w nagraniach ponad 40 płyt m. in. z Wojciechem Waglewskim czy Markiem Piekarczykiem. Od lat gra z zespołem Ratatam, był również członkiem grup m. in. RSC czy Nine Walking Trees. Tomasz Twardawa i Dawid Chrapla, którzy przygotowali dla Hoarfrost noisowe sample to prekursorzy polskiej muzyki industrialnej. Pierwszy stał się legendą sceny, tworząc Genetic Transmission, drugi znany jest z projektów D.CH. Nojsens, Antibiotix czy Synapsis. Obaj byli również członkami Hated Bruit Kollekiv.
Dla twórców „Anima Mundi” ważne było nie tylko brzmienie, ale również oprawa graficzna. Na okładce pojawia się postać kobiety, symbolizującej Gaję/Medeę, w którą wcieliła się modelka Paulina „Selene” Mieczkowska. Ona również zagrała w teledysku do utworu „Refracted in illusion”, promującego płytę.
„Anima Mundi” zadedykowana została Amelli, fotografce, która współpracowała z Hoarfrost niemal od samego początku istnienia projektu. Zdjęcia jej autorstwa zdobią okładki „Decline”, „Las message... (Unknown)” oraz „Puppets of the Divine Coroner”. Miały trafić również na okładkę „Anima Mundi”, ale Amellia zmarła niespodziewanie dwa lata temu, gdy prace nad albumem trwały. Jej śmierć, wstrząsnęła Rafałem i Hekte Zaren, co wyraźnie słychać w ponurym, pełnym goryczy brzmieniu „Anima Mundi”.