Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Gru - Cosmogenesis

Gru, Cosmogenesis, progressive, fusion, math, instrumentalJak to jest, że utalentowani polscy sportowcy czy muzycy muszą wyjeżdżać na Zachód, żeby móc się rozwijać? A jak już się tam rozwiną to okazuje się, że w naszym kraju mało kto o nich słyszał. Fakt ten przyjął się jako tak oczywisty, że przykłady można by mnożyć. Ale może powoli sytuacja zacznie się zmieniać. Np. dzięki zdobyczom techniczno-cywilizacyjnym, które wyrównują nieco poziom światowego undergroundu. Za dużo mniejsze pieniądze niż jeszcze 10 lat temu można dziś kupić sprzęt muzyczny niewiele ustępujący najlepszym, ustawić brzmienie a'la Petrucci i czynnikiem różnicującym jakość są już coraz częściej tylko umiejętności i determinacja samych muzyków, obojętnie skąd pochodzą i gdzie mieszkają.
Niejaki Piotr "Gru" Gruszka (nie, nie ten siatkarz) nagrał sobie w ten sposób w 2010 roku całą płytę, domowym sposobem, studyjnej jakości. Płyta konkret - sam jej tytuł - "Cosmogenesis" mówi sam za siebie. Jakby ktoś miał wątpliwości o czym to jest - można sobie doczytać listę utworów. Wystarczy jeszcze dodać kilka epitetów: progressive/instrumental/math/fusion/atmospheric/djent i już wszystko jasne jak gwiazdy (pulsary czy całe konstelacje też) na niebie.
To jest całkowicie "amatorski" materiał, nie ma mowy o kontrakcie z żadną wytwórnią. Nie ma więc żadnej promocji, nie ma gdzie tej płyty kupić mimo, że wielu fanów prog/djent'u pyta o taką możliwość w internecie. Autor udostępnia ją jako całkowicie darmową, trzeba tylko dobrze poszukać. Nie brak porównań do wyjadaczy djentu zwłaszcza Thorendala (Meshuggah) czy Abasiego (Animals As Leaders). I mimo, że tamci mają lepiej, bo mają więcej strun do dyspozycji w gitarach (zazwyczaj osiem :-P), to patrząc na wyniki popularności utworów na Youtube Gru często wypada lepiej, bo bywa że ma więcej odsłuchów, a i stosunek likes/dislikes ogólnie lepszy - fajnie :-). 
Nawet rozkład komentarzy słuchaczy z różnych zakątków świata jest bardziej równomierny - od Chin i Japonii, przez Szwecję, Polskę, Niemcy po Kanadę i Argentynę. Może dlatego, że Gru stawia na bardziej strawny w odbiorze atmospheric-djent kosztem tech-djentu, a w samym djencie nie tylko o szybkość i skomplikowanie chodzi, ale też o charakterystyczne brzmienie i strojenie gitar.
Płyta nie dla każdego, ale ponieważ od razu wiadomo dla kogo - prawdopodobnie i tak trafi gdzie trzeba. Jeśli jednak ktoś przesłucha kilka kawałków przez przypadek, to jest duża szansa, że też się spodoba. Całkowicie instrumentalna, najlepiej nadająca się na soundtrack na okoliczność stworzenia świata, ale ponieważ Gru spóźnił się z tym jakieś 13 mld lat z hakiem, to może posłużyć też jako podkład pod jakieś inne zajęcia typu odrabianie lekcji z matmy czy fizy, wgniatanie dupą kanapy wieczorem po ciężkim dniu albo odgrzewanie pizzy - przynajmniej te możliwości sprawdziłem.
Technicznie trudno się do czegoś przyczepić, każda ingerencja typu większe skompresowanie góry gitary, zmniejszenie/zwiększenie pogłosu tu i ówdzie to byłaby w zasadzie tylko kosmetyka i to bardziej rzecz gustu niż niedopasowanie do dzisiejszych wymogów dla tego typu muzyki - te są tu z grubsza spełnione. Całość mogłaby być dłuższa - ok. 35 minut to standard dla ekstremalnych odmian metalu, natomiast w tym przypadku słuchacz odczułby zmęczenie pewnie dopiero po ok. 70-ciu minutach. Cóż - zawsze można przesłuchać dwa razy albo więcej, jeśli się spodoba, ale przesadzać też nie ma co - grunt to ustalić sobie wcześniej dokładne współrzędne i czas powrotu na Ziemię. Wskazana byłaby również adnotacja w stylu: "Dla lepszego efektu, słuchać letnimi wieczorami przy lekkim, chłodnym wietrze - max. 0,4 m/s, temperaturze ok. 23,4 st. Celsjusza i czystym niebie".
Tracklista:
01. Universe02. Nebula03. Pulsar04. Fermi Paradox05. Stellar06. Aurora07. Andromeda08. Zeta Reticuli
Wydawca: Niezależny/bez kontraktu
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły