Kolejna pozycja z cyklu "perły z lamusa". Gorelust to zapomniana i w sumie praktycznie nieznana formacja, która ponad dekadę temu wydała jedyny album. Grupa powstała w 1991 roku, gdy death metal przeżywał rozkwit, jednak grupę stać było jedynie na wydanie demówki i splitu z zespołem Morkeum. W 1995 roku, gdy deathmetalowa elita przeżywała kryzys wieku średniego piątka Kanadyjczyków nagrała album, który obecnie śmiało można nazwać kolekcjonerską perłą.
"Reign Of Lunacy", gdyż tak zatytułowany krążek, na szczęście jest wart poszukiwań, gdyż Gorelust, pomimo mało zachęcającej nazwy jest jednym z najlepszych deathmetalowych zespołów, które kiedykolwiek go reprezentowały.Płyta trwa zaledwie pół godziny i przynosi nam 9 soczystych deathmetalowych numerów. Słuchając tego materiału odnosi się gdzieś wrażenie, że to i owo się gdzieś słyszało - sekcja łamiąca rytm w stylu Suffocation, wykręcone riffy rodem z najlepszego okresu twórczości Cannibal Corpse, wokal w stylu Jana-Chrisa de Koeijera (Gorefest) ale bardziej urozmaicony, bezpośredniość wczesnego Deicide. Mimo to muzycy Gorelust potrafili stworzyć własny obraz death metalu, w który inspiracje schodzą na bardzo daleki plan. Nawet cover Kreatora "Extreme Agression" został tak przearanżowany, że na nie zauważyłem podobieństw.
Najbardziej podoba mi się to, że Kanadyjczycy byli w stanie zamknąć całą masę sensownych pomysłów w 3-minutowych utworach. Są więc one intensywne, techniczne, brutalne, ale i chwytliwe. Zdecydowanie jest to wydawnictwo estetyką zbliżone do dokonań np. Suffocation niż Cryptopsy. Można jednak zauważyć, że wiele z motywów tu wykorzystanych znalazło naśladowców na bardziej ekstremalnych wydawnictwach choćby wspomnianego Cryptopsy.
"Reign Of Lunacy" to płyta brzmiąca bardzo organicznie i naturalnie. Już pierwszy kawałek pozwala słuchaczowi wyłapać dość głuche brzmienie zarówno instrumentów jak i wokalu (chyba produkcja niskobudżetowa), ale każdy instrument brzmi wyraziście i mięsiście, dokładnie tak jak death metal brzmieć powinien.
Jedyny album Gorelust nie jest dziełem genialnym, ani łamiącym bariery. Nie mam jednak wątpliwości, że jest to jedno z najlepszych dzieł w gatunku, prezentujące równy, bardzo wysoki poziom w każdym aspekcie. Jeśli nadarzy się okazja to warto zakupić, bo w tym przypadku zwrot "perła z lamusa" jest jak najbardziej na miejscu.
Tracklista:
01. Gorelust
02. Abhorence Beyond Repugnance
03. Sclerosed Brain Eater
04. Reign Of Lunacy
05. Indigestible Human Remains
06. Bleed Upon The Cross
07. Anthropophagist
08. Extreme Aggressions (Kreator Cover)
09. Infant Devourment
Wydawca: New World Symphony (1995)
Ignor : Klasyczny surowy death metal, to co najbardziej przypadło mi do gustu to pe...
Harlequin : Kto słyszał niech sie podzieli opinią :) dla mnie TOP 15 death metalu ever...