W 2005 roku ukazała się oczekiwana od kilkunastu lat nowa płyta zespołu Fields Of The Nephilim "Mourning Sun". Wprawdzie z pierwotnego składu kapeli pozostał tylko Carl McCoy, który ponoć nie posiada już praw do tej nazwy, to nie ujmuje to jednak nic z muzycznego artyzmu temu albumowi.
Trudno tę płytę porównać do wcześniejszych dokonań zespołu, lata milczenia zrobiły swoje i Carl wypracował nowy styl, moim zdaniem cięższy i bardziej mroczny od tego, do czego przyzwyczaił fanów do tej pory. Muzycznie najbardziej przypomina mi płytę "Elizium" z 1990 roku, jednak dźwięki zawarte na "Mourning Sun" są o wiele ostrzejsze, cięższe, wdzierają się gwałtownie do świadomości słuchacza, wywołują ciarki na plecach i dziwny niepokój, a demoniczny wokal McCay'a robi niesamowite wrażenie.Na płycie nie ma żadnych słabszych kawałków, wszystkich słucha się z zapartym tchem, a kiedy wybrzmiewają ostatnie dźwięki czuję się straszny niedosyt, ciągle ma się tego albumu mało i mało...
Jeśli jeszcze nie słuchaliście "Mourning Sun", to poprawcie natychmiast swój błąd, a jeśli słuchaliście, to wiecie o czym mówię.
Wydawca: Oblivion Records (2005)
KostucH : O tak, ten album jest fantastyczny. Poznałem ta kapele zanim ktokolwiek o nie...
freya_blathin : Rewelacyjny album...polecam wszystkim miłosnikom ciężkich brzmień.....