Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Blog :

Dybuk

Puk, puk!
Kto tam?
Dybuk!
.
.
.
Dawno, dawno temu, kiedy na świecie zdarzało się, że ludzie umierali jeszcze z miłości,  w pewnym małym miasteczku żyła dwójka młodych. On nazywał się Anton i był studentem prawa, pilnym i pracowitym, lecz niestety bardzo biednym. Ona nosiła imię Anna i pochodziła z zamożnej i szanowanej rodziny.
Jak to się stało, że ta dwójka, pochodząca z różnych środowisk, zakochała się w sobie i postanowiła spędzić razem życie, nie wiadomo.  Wiemy za to, że rodzina dziewczyny ze wszystkich sił starała się odwieść ją od szalonego pomysłu zamążpójścia za nędzarza. Mówiono jej: - „Pomyśl o przyszłości. Cóż może dać ci Anton oprócz chętnych rąk i gorącego serca, które są towarem zupełnie bezwartościowym? Czy nie lepiej znaleźć sobie statecznego męża, śpiącego na okrągłych, złotych talarach i zajadającego codziennie kaszę ze smakowitymi skwarkami? Taki mężczyzna da ci szczęście w życiu i będzie dla ciebie wielkim oparciem, zaś Anton to uczony darmozjad, przy którym będziesz klepać biedę.”
Pomimo takich rad ze strony najbliższych Anna nie tylko nie zapomniała o studencie, ale coraz bardziej go kochała. Zagroziła nawet rodzicom, że jeśli nie zgodzą się na ślub, to ucieknie z ukochanym gdzieś daleko i nigdy już do nich nie wróci. Przerażeni ojciec i matka obiecali jedynaczce, że zezwolą jej połączyć się z Antonem, choć oboje byli temu przeciwni.
Od tej pory zakochani mogli się oficjalnie ze sobą spotykać i rozmawiać, co wcześniej było surowo zabronione. Młodzi wyznaczyli datę ślubu i z niecierpliwością odliczali dni do tego szczęsnego wydarzenia. Zaślepieni swoją bliskością nie zauważyli, że ojciec Anny coraz częściej rzuca na przyszłego męża swojej jedynaczki mordercze spojrzenia. Tak się bowiem stało, że stary mężczyzna postanowił zabić Antona przed ślubem i nie dopuścić do mezaliansu. Jak zaplanował tak i zrobił.
Pewnego wieczoru, gdy młodzieniec wracał ze słodkiego spotkania z ukochaną, zanurzony w myślach o własnym szczęściu, ojciec Anny zaszedł go znienacka od tyłu i uderzył w głowę obuchem siekiery. Uderzenie było tak silne, że młody człowiek zginął na miejscu. Zabójca umknął z miejsca morderstwa przez nikogo nie zauważony i spokojnie powrócił do domu. Następnego dnia mały pastuszek odkrył zimne ciało biednego studenta i zaniósł smutną wieść o jego śmierci jego narzeczonej. O dziwo – Anna nie rozpłakała się na wieść o odejściu Antona. Posmutniała nieco lecz szybko wróciła do siebie. Gdy rodzice zapytali ją, czemu nie rozpacza, odpowiedziała im, że jej miłość do chłopaka jest silniejsza niż śmierć i że narzeczony wkrótce do niej wróci. Czas pokazał, że dziewczyna miała rację.
W kilka dni po pogrzebie studenta w domu Anny zaczęły się dziać dziwy – coś stukało wieczorami w kominie, piszczało w ciemnych katach i strącało na ziemię święte księgi. Co gorsza, nieznana siła napastowała też samą dziewczynę. Po zmroku w jej pokoju coś harcowało dziko po podłodze, trzęsło drzwiami od szafy i wskakiwało z impetem na łóżko Anny, gdzie kotłowało pościel i poruszało prześcieradłem. Stary i szanowany we wsi rebe Szulim orzekł że wszystkie te niepokoje powoduje duch zmarłego, który nawet po śmierci nie może opuścić kochanej za życia kobiety.
Zafrasowali się niezmiernie rodzice Anny, bowiem nie wiedzieli co zrobić, by duch studenta przestał nawiedzać ich dom i córkę. Ten zaś poczynał sobie coraz śmielej i nocami zaczął obcować z byłą narzeczoną, czym sprawiał jej niezmierną radość i przyjemność. Nocami po wsi niosły się ekstatyczne jęki Anny i gorące okrzyki: - „Ach! Tak! Jeszcze mi tak rób! Mocniej! Głębiej! Ach, wyczochraj mego bobra, przeczyść moją rurę i zaoraj mi bruzdę swoim długim, grubym i twardym radłem tak głęboko, jak tylko możesz!” Bywało nawet tak, że podniecona dziewczyna krzyczała w jakimś nieznanym nikomu i wielce sprośnym języku, co brzmiało strasznie i tajemniczo: „Fuck me, fuck me, fuck me more! Fuck me like a dog!”. Biedni rodzice, nie wiedzieli zupełnie co mają robić. Nie powiodły się żadne próby wypędzenia ducha z obejścia i biedna (a może wcale nie biedna) dziewczyna co noc była narażona na jego niecne działanie.
Nieszczęście córki podkopało zdrowie rodziców i w szybkim czasie oboje zeszli z tego świata. Ich zgon pozwolił duchowi Antona na jeszcze bardziej swobodny dostęp do narzeczonej, co spowodowało że biedna dziewczyna zaczęła się opuszczać w codziennych obowiązkach, byle tylko być stale dostępną dla widmowego kochanka. Jej mordęga trwała kilkanaście lat, lecz w końcu litościwa śmierć uwolniła ją od nieznośnej udręki. Po jakimś czasie ludzie zapomnieli o Annie i Antonie i tylko swawolny wiatr, igrający lekko w koronach drzew pogwizdywał od czasu do czasu słowa zasłyszane nocną porą pod chałupą dziewczyny: -„Ach! Tak! Jeszcze mi tak rób! Mocniej! Głębiej! Ach!...”
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły