Brutalny death metal raczej nie jest domeną Europejczyków i ciężko na Starym Kontynencie znaleźć dobrych jego reprezentantów. Niestety, ten trend zdaje się potwierdzać dyspozycją fińskiego Cumbeast, który na początku roku zarejestrował swój drugi album "Gourmet Of Ill Shit".
Płyta przynosi aż 35 minut brutalnych dźwięków, które, ku mojemu zaskoczeniu, mają jeden charakterystyczny element. Pośród tej całej, bezsensownej nawalanki i burczenia pod nosem muzycy chcieli wpleść odrobinę groove'u. Wyszło to dość pokracznie, gdyż Cumbeast zaproponował brutalny death metal, wolniejszy nieco od standardów. Opiera się on na tym, że perkusja sunie do przodu, zaś gitary - bardzo nisko strojone - grają co najwyżej w średnich tempach. Końcowy efekt jest taki, iż powstaje gdzieś luka pomiędzy pracą gitar a pracą sekcji i cała koncepcja idzie się sypać. Mało tego, utwory są bardzo do siebie podobne i złe wrażenie z początku płyty jest potęgowane z każdym kolejnym numerem.Cumbeast zarejestrował słabiutki album i nadal pozostaje w n-tej lidze zespołów, które i tak trafiają do bardzo wąskiego grona słuchaczy. 35 minut z Finami to zdecydowanie za długi czas. Nie polecam.
Tracklista:
01. Rectum Havoc
02. Schlong Kong
03. Grandma Cremation
04. Spewing The Jungle Semen (Hostile Ape Posse Pt. 2)
05. Midget Meal
06. Dr. Dongledore (And A Cock with Butterfly Wings)
07. Inuteral Rape
08. Burning The Blessed
09. Leprous Masturbation
10. Blasting The Bling Bling
Wydawca: Pathologically Explicit Records (2008)