Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Relacje :

Combichrist / Mortiis - Ucho, Gdynia (24.02.2011)

Tym razem na koncert w Gdyńskim uchu ściągnął mnie bardziej support, a raczej „special guest”, jak to było napisane na biletach, niż gwiazda główna. Ostatni koncert Combichrista widziałem także w Uchu jakieś dwa lata temu i mimo wydania przez zespół nowej płyty, a może właśnie dlatego, do słuchania ich muzyki jakoś mnie nie ciągnęło.

Kto zna "Ucho" ten wie. Klub klasycznie na wygnajewie, dzielnica szemrana, zimno w cholerę. Wpuszczanie ludzi do klubu było jakimś horrorem. Nie chce skamleć, ale temperatura koło -20, a by wejść do środka trzeba było czekać nawet godzinę mimo niezbyt długiej kolejki. Skandal. Odczekaliśmy w samochodzie, by nie zamarznąć, nic dziwnego, że koncert się już zaczął kiedy weszliśmy do klubu i zaczęliśmy rozgrzewać ręce ciepłym piwem.

Mortiis, a właściwie  Haavard Elefsen, to były basista blackmetalowego zespołu Emperor, który muzyk opuścił przed nagraniem albumu "In the Nightside Eclipse" i kupił sobie Casio. Początkowo muzyka była bardzo prymitywna, ale miała swój baśniowy klimat. Od czasów dema „The Songs of a Long Forgotten Ghost” do „Crypt Of The Wizard” niewiele się w zasadzie zmieniło w stylu grania, natomiast wydany w 1999 roku „The Stargate" był już bardziej gęsty, a denerwujący syntezator poszedł trochę bardziej w tło. Kolejny etap w historii zespołu to już całkiem niezły „The Smell of Rain” i na nim się kiedyś zatrzymałem. Ostatnia płyta Mortiisa „The Grudge” jakoś mi umknęła - teraz już wiem dlaczego. Muzyka brzmiała jak klasyczny rock & roll i przez chwile zastawiałem się czy nie pomyliłem koncertów. W wyniku fatalnego nagłośnienia nie było słychać w zasadzie nic poza gitarami i ledwie przebijającą się perkusją. Zero wokalu i klawiszy. Do tego, że to nie był zamierzony efekt doszedłem dopiero po przesłuchaniu nowego materiału w domu. Tak czy siak klapa. Zespół zagrał tylko muzę z nowej płyty: The Ugly Truth, Way too Wicked, Gibber, Doppleganger, Closer to the End, Perfectly Defect, Decadent & Desperate, Scalding the Burnt, Demons Are Back.

Z oczywistych względów z radością powitałem headlinera. Combichrist wypadł świetnie i fani z pewnością dostali to czego oczekiwali. Mimo, że nowa płyta niespecjalnie mi podeszła, jest ona na całkiem przyzwoitym poziomie i nie ma jeszcze znamion wyczerpania pomysłów. Zespół zagrał na szczęście zarówno nowy, jak i starszy materiał. Pojawiły się: Just Like Me, Follow the Trail of Blood, Today I Woke to the Rain of Blood, Electrohead, Throat Full of Glass, Get Your Body Beat, Deathbed, Slave to Machine, Fuckmachine, Blut Royale, They Never Surrender, Scarred, Fuck That Shit, This Shit will fuck you up, What the Fuck Is Wrong With You?.

Pod sceną z oczywistych względów była masakra, a oplutym wodą można było zostać nawet w połowie sali tak, że zająłem strategiczne miejsce koło baru. Koncert wypadł świetnie, choć lepiej byłoby go urządzić w centralnej Polsce w jakimś bardziej cywilizowanym miejscu.

Fotorelacja: http://www.darkplanet.pl/gallery/photo/107817

Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Fotorelacja

Combichrist - Fotorelacja

Podobne artykuły