Slayer to bogowie - koniec i kropka. Przez ponad dwie dekady, nikt nie
ustanowił w dziedzinie ekstremy tyle co Zabójcy z Los Angeles. Mimo
wszystko przez ponad 20 lat istnienia zespołu, nikt nie postanowił
przenieść ich historii na papier. O ile mamy w kopy biografii
Metallki, Iron Maiden i Dżemu to Slayer pozostał jakoś z boku. Lukę tą
dostrzegł nasz rodzimy dziennikarz Jarek Szubrycht, który wielbi tak
samo Slayera jak wielu innych maniaków ekstremalnej muzyki i dlatego
zakasał rękawy i postanowił sam zmierzyć się oko w oko z bestią.
No może trochę przesadziłem z tym ostatnim, gdyż biografia nie jest oficjalna tzn. autor nie miał okazji porozmawiać z muzykami w cztery oczy. Wszystkie informacje zdobywał (tu cytat): "głównie na materiałach prasowych i ułomnej ludzkiej pamięci". Mimo wszystko autor opisał tu najdrobniejsze szczególiki dotyczące zespołu, od czasów gdy Kerry grał jeszcze w Quits aż do momentu powrotu Lombardo. A jak się to czyta? Naprawdę lektura tejże biografii jest czymś do czego wracać będziecie jeszcze wiele razy. Napisana świetnym językiem, dosyć długa (jak na nieoficjalną biografię) a także zabawna - bo nieraz się przy niej można pośmiać, gdy czytamy historię kwartetu z LA. Dla fanów Slayera jest to lektura wręcz obowiązkowa ale także reszta może poczytać bez krzywienia.
Wydawca: Kagra (2006)