Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin
Recenzje :

Antichrisis - Cantara Anachoreta

Jakiś czas temu miałem okazję recenzować ostatnią póki co płytę niemieckiego Haggard i muszę przyznać, że bardzo pozytywne wrażenie zrobiła ma mnie ta płyta. Niestety nie mogę powiedzieć tego samego o "Cantara Anachoreta". Niby Antichrisis porusza się w tych samych klimatach co Haggard, ale wydaje mi się, z tutaj muzyka ma bardziej charakter epicki niż folkowy.
Niestety dostaliśmy płytę, która niewiele sobą reprezentuje. Mamy mocny growling, mamy zawodzącą panienkę, mamy trochę czystych, ale mało ciekawych partii wokalnych, mamy tendencyjne melodie, mamy garść ciężkich riffów i mamy schematyzm i tendencyjność - czyli atrybuty zdecydowanej większości tego typu zespołów. Może "Cantara Anachoreta" nie byłaby nieciekawym wydawnictwem, gdyby brzmiała świeżo. Tymczasem to co słyszę, to muzyka grana od niechcenia i pozbawiona pomysłu. Wiele partii wokalnych jest melodeklamowanych, mamy sporo duetów wokalnych (czyli na zmianę pan-pani-pan-pani), które są oklepane bardziej niż najmniej lubiany ziomal w bloku. Nawet melodie, czyli to co zazwyczaj jest najmocniejszym punktem tego typu zespołów, są mizerne i w nie wpadają w ucho.

Antichrisis nagrał bardzo słabą i nudną płytę. Gdybym miał oceniać zespół tylko po tym wydawnictwie, to na pewno nie była by to pochlebna ocena. Zamieszczanie kilku kawałków przekraczających 10 minut przy jednoczesnym braku pomysłów to samobójstwo. "Cantara Anachoreta" można posłuchać wtedy gdy smażymy na rozgrzanym tłuszczu jakieś mrożonki. Zapewniam, że skwierczenie będzie lepszym i mniej męczącym zestawem dźwięków.

Tracklista:

01. Prologue
02. The Endless Dance
03. Requiem Ex Sidhe
04. Goodbye To Jane
05. Baleias
06. Her Orphaned Throne
07. Descending Messiah
08. Epilogue

Wydawca: Ars Metalli (1997)
Komentarz
Średnia ocena: 0
Oceny: 0
starstarstarstarstar

Podobne artykuły