Wysłany: 2007-11-06 18:06
- A więc. - spiorunował go wzrokiem. - Stworze. - Rogaty spoglądał na zbliżającego się Gabriela, jednocześnie obmyślając kolejne posunięcie. Mruknął złowieszczo na co wąpier jakby zwolnił kroku.
- Skąd przybywasz.. Czym jesteś ? Eksperymentem tych wilkojców ? - zapytał Uriel. - To by tłumaczyło, czemu z nimi trzymasz...
- Mylisz się, plugawico. - syknął Rogaty. - Nie jstem żadnym eksperymentem. I z nikim nie trzymam.
- Ale im pomagasz. - stwierdził Gabriel.
- Być może, przyjacielu. A może tylko ci się tak wydaje. - łowca podrapał się po łbie.
- Obojętne, teraz jesteś w naszych rękach.
- I cóż wam z tego. - skierował wzrok ku przestrzelinie w suficie. - Spójrzcie, dzień nastał, nie możecie ze mną nic uczynić. Możemy tylko czekać tu, do jego kresu.
- Mylisz się, przyjacielu. - odrzekł zgryźliwie Uriel, chichocząc podstępnie.
Wysłany: 2007-11-08 19:47
- I znowu batalia... - westchnął w myślach, zrzucając z siebie strzępy sieci i wstając powoli. - Zaczyna mnie to nudzić. - parsknął, zwalając ogonem nadbiegającego Gangrela z nóg, po czym spojrzał ku walczącym Wilczycom. Dawały sobie radę z pomniejszymi żołdakami, lecz Gabriel i Uriel zdawali się nie czuli na ich ciosy.
- Zobaczymy. - szepnął Roagty, rozpływając się w okolicznych cieniach.
Wysłany: 2007-11-09 09:55
- Wycofujemy się ? - zapytał Uriel. Gabriel tylko skinął mu głową i oboje, jak gdyby nigdy nic ruszyli do sąsiedniego pomieszczenia.
- Ona nas zabije. - dodał. - Nawaliliśmy.
- Być może. - stwierdził dowódca. Rogaty bacznie śledził ich poczynania, przyczajony pod stropem i pełznący za nimi krok w krok. Za sobą słyszał odgłosy toczonej walki, jednakże nie w głowie mu była teraz pomoc Wilczycom.
- Poradzą sobie. - myślał, choć nie był do końca pewien. Zauważył jak dwoje Gangreli podchodzi do środka sali, obdartego pomieszczenia zatopionego w nieprzeniknionych ciemnościach i unosi potężny właz, prowadzący do jakichś podziemi.
- Nie dostrzegą nas ?
- On tu jest, wiem, że tu jest. - stwierdził Uriel.
- Gdzie ?
- Obserwuje. - odparł zaklinacz i w mgnieniu oka cisnął ku Rogatemu płomienną kulę.
- Niech to szlag... - zdołał syknąć łowca, z impetem opadając na podłogę. Eksplozja pocisku spowodowała osypanie się sporego fragmentu stropu, który runął wprost na diabelstwo, wzniecając przy uderzeniu tumany pyłu i, niesiony echem po okolicy, donośny hałas.
Wysłany: 2007-11-09 10:31
Kilka potężnych odłamków uderzyło tuż obok niego, piorunując jego słuch okrutnym hałasem. Wił się niczym żmijec, szukając ucieczki od pewnej śmierci. Wyszukiwał odpowiednich szpar między głazami, pełznąć na oślep przez chmurę pyłu. Cegła uderzyła go w piszczel, na co zwolnił kroku i syknął. Ostatecznie uszedł z całej tej zawieruchy, wypełzł tuż przy zamkniętym włazie. Uriela i Gabriela nie było ni widzać, ni słychać. Przysiadł w spokojym miejscu, spojrzał na ranną nogę i począł ją opatrywać, choć nie miał za bardzo czym. Dyszał ciężko, wyrzucając z płuc tumany pyłu. Musiał uspokoić skołatane nerwy, odzyskać pełnię sił, co nie było proste. Dawno nie przemywane gardło paliło go niemiłosiernie, także głód dawał już o sobie znać.
- Grhh... - warknął, przyglądając się niewyraźnym postaciom w oddali.
Wysłany: 2007-11-09 16:50
- Hmmm... Ciekawe, dokąd to wiedzie. - mruknął, zerkając ku włazowi, potem znów ku ranie i dziwnie zainteresowanej jego osobą Nimdraug. W chwilę później zorientował się, że z dali nie dochodzą go już odgłosy walki. Nastała grobowa cisza, zakłócana li tylko przez odgłos opadającego z zawalonego stropu żwiru. Spojrzał ku wrotom sąsiedniego pomieszczenia, następnie zapytał.
- A gdzie twoja siostra ?
Wysłany: 2007-11-09 20:38
- Ehhh... - westchnął. Choć czuł jeszcze leki ból w nodze, wstał i powoli podszedł do wołającej w otchłań Nimdraug. Zlustrował zmysłami ciemną pustkę, podpełzł bliżej Wilczycy i jak gdyby nigdy nic pchnął ją lekko, tak że powędrowała w czeluść. Padła na coś miękkiego, wyraźnie zdziwiona.
- Wygląda na to, że jest bezpiecznie. - stwierdził, drapiąc się po łbie i uśmiechając, po czym chwiejnym krokiem podążył do wnętrza jamy.
Wysłany: 2007-11-10 20:33
Kroczyli przez ciemność, w głąb wyścielonej mechem czeluści, chłonąc przesycone wilgocią, zatęchłe powietrze. Mijali liczne rozgałęzienia, kierując się instynktem, a także niepokojącymi odgłosami dochodzącymi gdzieś z daleka. Rogaty lekko kulał, rany na jego nogach powoli się goiły, przez wszechobecną wilgoć wolniej niż zazwyczaj. Czasami zerkał na Nimdraug, uśmiechając się krzywo, czasem rozgonił odór zgnilizny wywołując prąd powietrza za pomocą ogona. Za kolejnym zakrętem, dostrzegł w dali rozbłysk błękitnego światła...
Wysłany: 2007-11-10 20:46
Przystanął, nieco zaskoczony i przycupnął, mierząc wzrokiem w obcą istotę.
- Mhr... - mruknął, czekając na rozwój wydarzeń.
Wysłany: 2007-11-10 21:29
- Co one tak ciągle znikają ? - zdziwił się, po czym dał kilka kroków naprzód i przysiadł lustrując otoczenie. Postawił na ostrożność, podturlał się pod ścianę tunelu i podążył dalej, wzdłuż niej. Ciekawiło go, dokąd ów dziwny twór prowadzi, a odpowiedź miała nadejść już niebawem.
Wysłany: 2007-11-12 18:01
Tunel ciągnął się, wił niczym wąż i wyglądało na to, że wiódł wprost do serca ziemi. Rogaty kroczył nim ostrożnie, wkrótce mchy poczęły się przerzedzać, ustąpiły miejsca litym skałom. Ów osobliwy pasaż doprowadził Łowcę do wielkiej jamy, ogromnej komnaty, będącej hallem jakiejś zapomnianej podziemnej świątyni. Strop tegoż antycznego miejsca wznosił się na wielu mocarnych filarach, całość wyrzeźbiona była w piaskowcu. Ściany pokryte dziwnymi reliefami, demoniczne posągi, niektóre noszące na sobie piętno czasu, sufit złożony z kilku kopuł, a całość oświetlona aurą, emanującą z okolicznych kryształów.
- Śnięte... - syknął Rogaty przekraczając próg budowli. Zaintrygowany podpełzł do jednej ze ścian, gdzie przyjrzał się z bliska glifom. Były to dość skomplikowane znaki, których znaczenia mógł się tylko domyślać. Skierował wzrok ku sufitowi, gdzie aż roiło od kropek i kresek, tworzących dziwne wzory. Gdzieś już coś takiego widział. Podążył dalej, za załomem korytarza dostrzegł ogromne wrota, prowadzące prawdopodobnie do głównej nawy i pokryte kolejnymi symbolami - kropkami, mniejszymi i większymi, i przechodzącymi między nimi liniami, łączącymi się w jednym punkcie. Gdzieś już coś takiego widział, domyślał się co to jest... Wiedział już, a jego serce zabiło mocniej.
Wysłany: 2007-11-13 19:05
Obadał powierzchnię wrót za pomocą dotyku. Obmacał każdy centymetr mocarnego skalnego bloku, z jakiego zostały zrobione, każdą nierówność i każdy. Próbował uchylić drzwi, napierał na nie mocno, ale im mocniej, tym bardziej się one mu przeciwstawiały. Przynajmniej takie odniósł wrażenie.
- Na nic to... - pomyślał i syknął, przysiadając na podłożu i wlepiejąc ślepia w strop. Domyślał się, co znajduje się po drugiej stronie portalu, a myśl ta przyspieszała mu tętno krwi w żyłach. Musiał tylko znaleźć sposób sforsowania skalnej przeszkody. Nagle jego uszu dobiegł jakiś hałas, niesiony z tuneli, którymi tu dotarł. Coś się zbliżało, zwęszył znajome mu istoty. Powstał i, ostatni raz oglądając się na felerne drzwi, udał się w kierunku źródła dźwięku...
Wysłany: 2007-11-14 09:30
Podpełzł bliżej, badając wzrokiem przybyłe stworzenia, dostrzegł, że z Morti jest coś nie tak. Skupił słuch na jej tętnie, było coraz to słabsze i słabsze. Nie zwracając uwagi na nastroszoną Nimdraug przysiadł przy chorej, szponem rozciął sobie skórę w okolicy nadgarstka i pozwolił by krople krwi opadały na pysk Wilczycy. Ta po chwili poczęła kaszleć i rzucać się w konwulsjach, zwinęła się, zadrżała, otworzyła zamglone ślepia. Nimdraug wydawała się zaskoczona, rzuciła złowieszcze spojrzenie na demona, który teraz wstał i przyglądał się całej sytuacji. Mordraug próbowała wznieść się na łapach, ale była zbyt słaba, zataczała się, chwiała i błądziła. Powędrowała pod pobliską kolumnę, gdzie zwymiotowała czarną posoką. Odsunęła się stamtąd, zatoczyła i padła nieprzytomna u stóp Rogatego. Jej oddech stał się równomierny, tętno również. Zasnęła.
Wysłany: 2007-11-14 21:58
- Tu są. - dosłyszał nagle krzyk Uriela. Po chwili tuż obok nich wybuchło kilka granatów z gazem usypiającym. Rogaty począł się krztusić, podobnie Nimdraug. Obraz rozmazał się mu przed oczyma, a ostatnią rzeczą jaką wtedy usłyszał, był znajomy głos.
- Śpij głęboko, przyjacielu.
Niewyraźne przebłyski. Siedzą przywiązani do obelisku w komorze za kamiennymi wrotami, otoczeni przez wampiry. Uriel i Gabriel przyglądają się im z zaciekawieniem, w towarzystwie tajemniczego, zakapturzonego osobnika. Coś jest nei tak. Uszu Rogatego dobiegają odgłosy dziwnej inkantacji. Cienei poczynają się zbliżać. Jeden rozdziera jego klatkę piersiową i wnika do środka. Czuje go w sobie, traxci przytomność...
Zbudziło go tchnienie świeżego powietrza, otworzywszy oczy spostrzegł, iż leży na polance w środku lasu. Niebo pociemniałe, zachmurzone. Tuż obok dostrzegł obie towarzyszki, również budzące się z dziwnego snu. Niewiele pamiętał, zresztą nawet gdyby pamiętał wszystko, nic by mu to w tej chwili nie pomogło. Usłyszał tylko odgłos łamanych gałęzi, szmer listowia za plecami. Spojrzał za siebie i ujrzał wielki tłum odziach w obdarte łachmany ludzi, dzierżących pochodnie.
- Na stos !!! - wrzasnęło kilku i cała zgraja ruszyła w kierunku Rogatego i Wilkołaczyc.
Wysłany: 2007-11-15 08:36
- Dobre pytanie. - warknął, po czym, nie mając ni chwili na zastanowienie, porwał swoje towarzyszki i runął z nimi w mroczne głębiny kniei. Obierał drogę przez trudne do przebycia zarośla, mokradła i ostępy, starając się zgubić pościg. Wilczyce były zbyt słabe, by ta ucieczka mogła trwać dłużej. Gdy wydawało się, że tłum został daleko w tyle, Xibalbha w dali ruiny jakiejś wioski. Ruszyli tam, szukając schronienia. Znaleźli je w murach jednego z domostw, z dawna już opuszczonych. Rogaty zostawił tam Wilczyce, a sam przysiadł przy murze, na skraju osady, by wypatrywać nadchodzących ludzi.
Wysłany: 2007-11-15 18:46
- Trafiliśmy w jakąś obcą przetrzeń, być może i czas. Nie mam pojęcia, gdzie się znajdujemy. Uśpili nas, wykorzystali tę Komnatę Gwiazd... by przesłać nas w jakiś inny świat. Plugastwo zapomnianych cywilizacji, starszych od wszystkiego co znasz. Chciałem wykorzystać tamto miejsce, by wrócić do domu. Lecz, jak widać, los, a raczej władające nim złośliwe byty, bywają okrutne. Musimy znaleźć z tąd jakąś drogę ucieczki. Nie mam pojęcia, co i jak. Chwilowo. - skończył wyjaśnienia, albowiem dosłyszał odgłos wrzawy dobiegającej z kniei.
- Nadchodzą. - stwierdził i mruknął piorunując wzrokiem ścianę lasu. - Poszukajmy jakiegoś schronienia.
Wysłany: 2007-11-29 21:31
- Raczej nie mamy już co liczyć na taryfę ulgową. - stwierdził, przyglądając się poczynaniom Mordraug. Po chwili przerzucił wzrok ku węszącej Nimdraug.
- Coś się stało ? - zapytał zdziwiony jej zachowaniem. W nozdrzach czuł zapach wilgoci, z wolna mieszający się z wonią spalenizny.
Wysłany: 2007-11-30 08:53
Nie bardzo wiedział co się dzieje, czuł jednakże rosnące napięcie w powietrzu. Z płonącego lasu dochodziły go bliżej nieokreślone nawoływania, nagle poczuł jakąś obecność w okolicy. Począł nerwowo lustrować pobliskie zarośla i ruiny, a gdy niczego nie dostrzegł, wycofał się neico w stronę Nimdraug, wyglądającej na mocno przejętą.
- Nie jesteśmy tu sami. - wyszeptał, w chwilę po tym zaś coś przecięło niedaleki plac, na tyle szybko, iż Rogaty nie zdołał się przyjrzeć, czym to było. Wyostrzył zmysły, gotując się na możliwy, niespodziewany atak. Po chwili jednak przemyślał całą sytuację i błyskawicznie wskoczył na pobliski mur i zniknął za nim.
Wysłany: 2007-12-08 22:05
- Coś tu jest nie tak. - błądził po lesie już od pewnego czasu, szukając Bóg wie czego, bacznie lustrując okolicę. - Musi być powód... - w tej chwili poczuł niepokojący chłód na plecach, przystanął i stał tak przez chwilę, jak słup.
- Pomóż nam... pomóż, nim będzie za późno... - znajome głosy przyniósł wicher z leśnej głębiny. Potem potworny wrzask i pisk, rozpaczliwe błaganie o pomoc. Kątem oka dojrzał między niedalekimi zaroślami znajomą postać Morti, jakby przed czymś uciekającej, błądzącej pośród tych nieprzebytych ostępów. Na chwilę się zatrzymała, spojrzała nawet w jego kierunku, lecz - co było dość dziwne - nie spostrzegła Rogatego i pognała dalej. Nie zastanawiał się długo. Ruszył Jej tropem.
Wysłany: 2007-12-09 20:56
Podążał tropem Wilczycy w głąb lasu, nie wiedząc zupełnie co się dzieje i dokąd tak naprawdę zmierza. W pewnej chwili zupełnie stracił trop, przystanął, począł rozglądać się dookoła. W sercu jego rósł niepokój.
"Są nasze" - usłyszał niewyraźny szept, potem jakąś kłótnię, piski, krzyki i odgłosy walki. Dźwięki te przychodziły gdzieś z leśnej głębiny, lecz nie potrafił określić z którego kierunku. Nagle poczuł na ramieniu lodowaty dotyk. Odruchowo spojrzał za siebei i zdziwił się mocno, widząc niepozorną postać przerażonej Morti.
- Co... ? - chciał zapytać, lecz nim zdołał, Ona rzekła. - Chodźmy, tu nie jest bezpiecznie. - i pognała krętą ścieżynką na północ. Podążył za nią ile sił w nogach, choć nie wiedział za bardzo dlaczego. Biegli tak spory kawałek, gdy nagle Rogaty poczuł się jeszcze dziwniej. Zakręciło mu się we łbie, prowadząca go postać gdzieś znikła, las jakby zżedł. Wnet stracił kontakt z podłożem, poczuł, jak traci kontakt z podłożem, opada w otchłań. Gdy odzyskał trzeźwość myślenia, dostrzegł w dali niemrawe światło i jakieś postacie.
- Mamy coś... - usłyszał.
- Cóż takiego ?
- Ino Diabła rogatego... plugastwo. - zorientował się, iż trafił do wilczego dołu, pułapki zastawionej przez mieszkańców tych ziem. Próbował się podnieść i jakoś uciec, ale poczuł tylko ból u podstawy czaszki i stracił przytomność.
Wysłany: 2007-12-10 17:35
Labirynt składa się z wielu ścieżek, wiodących do różnych miejsc. W trakcie swego istnienia przemierzamy jego tajemne komnaty, zupełnie tego nieświadomi, błądzimy w poszukiwaniu wyzwolenia, ucieczki od jego ponurych zakamarków. Jeśli wiesz, czego pragniesz, masz odwagę i siłę, prędzej czy później znajdziesz wyjście. Uważaj jednak, gdyż to co wydaje się onym wyjściem nie zawsze musi nim być w istocie... - dziwną wizję przerwał potworny fetor zgnilizny i fekaliów wdzierający się w jego nozdrza z każdym chaustem powietrza. Poczuł świdrujący bół w głowie, z trudem uniósł obolałe powieki. Początkowo dostrzegł tylko ciemność i jakieś ogniki w dali, stopniowo jednak jego wzrok począł się wyostrzać. Znajdował się w jakiejś niewielkiej celi, przykuty łańcuchami do ścian w jej zatęchłym kącie. Wciąż kołowało mu się w umyśle, spojrzał na swe pokaleczone ręce i przez chwile wydało mu się, iż pod powierzchnią skóry widzi jakąś ciemną smugę. Omam znikł, gdy uszu Rogatego dotarły odgłosy zbliżających się obcych. Dostrzegł ich za, stanowiącą wrota pomieszczenia, kratownicą. Dwa ludzkie cienie w blasku zawieszonej na ścianie pochodni.
- Stos jest gotowy. - rzekł jeden.
- Doskonale. - odparł drugi. - Zbierz ludzi, czas pozbyć się tego.. czegoś.
- Nasi zwiadowcy donoszą o niepokojących zjawiskach w okolicach ruin starej osady. Ten dom... podobno stoi cały i niemal nietknięty...
- Jak to możliwe ?? Są pewni ??
- Im można ufać.
- Jeśli tak, to oznacza, że jest gorzej niż Opat myślał... Czarcie moce odrodziły się w tych lasach. Lepiej nie siać paniki wśród ludności. Myślę, ze egzekucja tego tu winna nieco uspokoić tych wieśniaków. A w rejony ruin wyślę oddział, niech sprawdzą, co jest grane... - nie słyszał dalszego przebiegu rozmowy, nie czuł już nic, poza wszechogarniającym znużeniem. Znów osłabł, nie walczył już z tym. Pogrążył się we śnie...