Zmierzch Bogów
Wracać wciąż do domu Le Guin

Zacznijmy od krwi.... Strona: 3

Wysłany: 2007-07-14 12:23

Szkoda, że wątek umarł śmiercią... naturalną. Ekhem. Chyba, że ktoś tu się jeszcze od miesięcy ukrywa?


I can't look it in the eyes Seconal, Spanish fly, absinthe, kerosene... Cherry flavored neck and collar I can smell the sorrow on your breath, The sweat, the victory... and sorrow The smell of fear, I got it


Wysłany: 2007-07-24 16:43

Wlaściwie możemy, moja postać Malkavianki siedzi wciąż cierpliwie. Aczkolwiek jeszcze jakieś towarzystwo by się przydało.
No i rzecz jasna ktoś, kto poprowadzi fabułę dalej.


I can't look it in the eyes Seconal, Spanish fly, absinthe, kerosene... Cherry flavored neck and collar I can smell the sorrow on your breath, The sweat, the victory... and sorrow The smell of fear, I got it


Wysłany: 2007-08-15 10:33

Moi drodzy, ja zawsze... Powiedzcie tylko kiedy, podniescie lapki i rozpocznie sie taniec.



Wysłany: 2007-10-07 19:36

Szalony wicher jęknął za oknem, sforsował je pełnią swej siły i wtargnął do sali ku zdziwieniu zebranych. Z rozszalałych gałęzi spełzł jakiś cień i przycupnął na parapecie. Zerkał na wszystkich spode łba, oczy jego lśniły od blasku płomieni. Wicher wykonał kilka okrążeń wokół sali, zaznajamiając z sobą każdego, po czym wrócił do swego pana. Rozwiał mu włosy, przysiadł na ramieniu. Cień, po chwili bezczynności, zeskoczył bezszelestnie na podłogę, zbliżył się do zebranych. Światło odsłoniło jego oblicze. Upiorną sylwetkę, niby człowieczą, twarz ponurą, zdobioną dwoma rogami, długi ogon, którym wymachiwał zajadle. We włosach miał upięte liście, tors obnażony, noszący ran wiele, odziany był w skórzaną płachtę osłaniającą okolice krocza. Wyszczerzył kły, syknął niczym żmijec, przeszył przenikliwym spojrzeniem wszystkich razem i każdego z osobna. Wiedział już sporo o zgromadzonych, od wiernego wiatru, który teraz igrał z ogniem świec. Obcy rozsiadł się wygodnie pośrodku sali, chwycił w dłoń wierną gitarę, obok położył swój łuk i kołczan ze strzałami. Szarpnął struny i ochrypłym głosem oznajmił:
- Jam jest Dziki Syn z mrocznych kniei, niezrzeszony. Podajcie napoju mi i moim lasom. - wskazał w kierunku okna, które - nie wiadomo kiedy - obrosło kwitnącymi pędami o rozłożystych liściach. - Potem przysiądźcie się, Przyjaciele, poznamy się lepiej, zagramy pieśń ku naszej chwale. – na jego twarz zawitał tajemniczy uśmiech.:roll:



Wysłany: 2007-10-07 23:01

(czyżbyśmy przemknęli nagle do...nowego świata mroku??)



Wysłany: 2007-10-08 08:33

(czyli jednak...)
Gdybym była pewna moich towarzyszy, wiedz, ze ani Ty ani Twoj towarzysz nie wyszlibyscie stad cali. Czego tutaj szukacie?



Wysłany: 2007-10-08 13:36

Głos rozmówczyni tym razem rozległ się zza jej pleców, stoi za kanapą odgradzającą ją od Lupina. W tej samej sukni, jednak nie zakrwawionej:
- Nie robiłabym na Twoim miejscu założeń. - gdy pani przybyła z delegacją, wilkołak, odwróciła się do fotela ten był pusty, leżała na nim tylko koperta. - rzeczywistość i szybkość oka ludzkiego, ręki, pistoletu... jest wiele czynników, których Pani na pewno nie wzięła pod uwagę. Chcielibyśmy się wybijać, to byśmy już to przedstawienie rozpoczęli.

Służba wchodzi i zbierają się do wyniesienia przytarganej osoby.

- Tak więc, moja droga... skąd ta niespodziewana wizyta miast rzezi? - uśmiecha się i przekrzywia głowę ku lewemu ramieniu.



Wysłany: 2007-10-08 16:00

Szarpidrut siedział sobie w cieniu, bacznie przysłuchując się rozmowie. Zdawał się być nieco odrealniony, ale było to tylko złudzenie. Uważnie obserwował rozwój całej sytuacji, by móc w odpowiednim momencie zareagować. Zastanawiał się, co z tego wyniknie.
- Zapewne coś ciekawego. - myślał. - Zawsze wychodzi coś ciekawego, choć niekoniecznie sensownego. Wieczne wojny między krwiopijcami i ścierwojadami. - Już dawno przestał rozumieć ich sens. Skulił sie, owinął ogonem, puszczając oczko do przechodzącej obok Wampirzycy i obnażając kieł. Czekał. Wyczuwał obecność wilkołaczych stworzeń na zewnątrz.
- Nie kłamie. - stwierdził, przeszywając Nimdraug wzrokiem, niczym włócznią. - Ile ich może być. Z 20 ? Może nieco więcej. Oni też czekają. - następnie, gdy Wilkołaczyca odwzajemniła jego spojrzenie, pokazał jej jęzor i począł tkać nową pieśń.



Wysłany: 2007-10-08 21:52

Pojawienie się nowej persony wzbudziło jego zainteresowanie. Na chwilę. Spojrzał w kierunku nowo przybyłej.
- Ehh... - wzdychnął, widząc jak obca zaciska dłoń na szyi targanej ofiary. - Cóż za efektowne wejście. - pomyślał. - Brawa za oryginalność. - zarchotał w myślach, nie odrywając wzroku od jasowłosej. - Skąd cię znam ? Czy wichry mi o tobie szeptały, czy snymi ciebie okazywały, a może gdzieś się spotkaliśmy ? - myślał i myślał. - Dość tego ! - przywołął się do porządku i syknął złowieszczo. Zerknął na rozpostartą u wejścia kałużę krwi.
- Bawcie się dzieci, bawcie. - szepnął, wracając wzrokiem ku rozsiadłej wygodnie Nimraug. - Cokolwiek się stanie, nasze będą żniwa...



Wysłany: 2007-10-08 22:13

Na te wydarzenia postać rozmyła się , zmieniła w kulę ognia, przez chwilę wyglądała jak coś na kształt wilkołaka i rozmyła się jakby na nieistniejących powiewie powietrza. Tylko niósł się głos:

- Wybaczcie, wolę mniej zatłoczone miejsca...



Wysłany: 2007-10-10 20:49

Ukradkiem umknął w ciemny kąt, pod zarosłe okno, nie zauważony przez zajętych swoimi sprawami krwiopijców i zawszańców. Nadal słyszeli melodię wygrywaną na gitarze i choć zdawała się być inna niż poprzednie, nie zwracali nań większej uwagi. Nie rozumieli, nie mogli się domyśleć. Niczego, nikogo. Nawet nie spostrzegli, kiedy jeden z dziwnych pędów podpełznął wzdłuż ścian, niczym wąż, okryty ciszą oraz cieniem i zapuścił jeden ze swoich wąsów do kałuży krwi.

Uznał, że już czas...

Przyzwał zbłądzony wicher, przyczajony wśród gałęzi. Natchnął go cichą melodią, osobliwym wołaniem i posłał w otchłań nocy. Dokąd dokładnie ? Nikt nie wiedział, nikt nie potrafił się domyśleć... :roll:



Wysłany: 2007-10-15 18:22

- Co jest ? - syknął nagle, a głos jego odbił się echem po sali. Odżył, zerknął na skrawek papieru, po tym zaś na zgromadzonych. - Coś niemrawe wasze towarzystwo... Z drugiej strony czego się spodziewać po umarlcach. - splunął. - Trzeba Was rozruszać, czy co :?: - odsunął się od okna i ponownież zbliżył ku centrum sali. - Bawcie się moje dzieci, bawcie... - syczał jadowicie, wywijając zajadle ogonem i ostrożnie podchodząc do wilkołaczyc, nieprzerwanie mierzył wzrokiem w wampirycznych gospodarzy.



Wysłany: 2007-10-17 18:29

<Z ciemnosci wylania sie dziwnie poobwijany bondage'ami mlody wampir o psychodelicznym, fioletowym spojzeniu... od razu widac, ze to Malkavian... U jego boku kroczy dumnie czarna pantera (Asgardh)>
A wiec witajcie bracia i siostry! Jam jest Azathoth Ke'Rehl Aubrey Demoriel... Jestem tu nowy, wiec moze opowiecie mi jaki obrzadek odprawiacie?


la mayyitan ma qadirun yatabaqa sarmadi fa itha yaji ash-shuthath al-mautu gad yantahi


Wysłany: 2007-10-17 20:35

Dostrzegł ciemny zarys pantery u boku nowo przybyłego i uśmiechnął się podstępnie.
- Kici, kici, kizia mizia... - syknął prześmiewczo, zerkając na Malkaviana, po czym rzucił znaczące spojrzenie w oczy kota, który to nastroszył futro na grzbiecie i jakby pokłonił się przed rogatym, jednocześnie lekko się wycofując. Dikię Dziecię ostrożnie zbliżyło się do fotela, w którym dotychczas zasiadała pani wampirów i jak gdyby nigdy nic rozsiadło się w nim wygodnie, uśmiechnęło do zgromadzonych i szepnęło.
- Cóż za miłe gniazdko. - w jednej zhwili fotel obrósł kwitnącymi pnączami, które utworzyły na głowie Łowcy cudną koronę.
- Tak lepiej. Prawie ja król. - stwierdził szyderczo, puszczając oczko do wilkołaczyc, po czym rzucił do pierwszej lepszej wampirzycy. - Hej dzieweczko, niewolnico, zapodaj mi nieco trunku, albowiem gardło me już wyschło. - skrzeknął, a następnie zwrócił się do Nimdraug. - A wy.. może wreszcie wyjaśnicie po cóżcie przybyły :?: - warknął, miętoląc w dłoni kawałek papieru.



Wysłany: 2007-10-17 21:45

Zauważył to i na chwilę oderwał wzrok od poczynań Nimdraug. Oblizał usta, syknął cicho, podrapał się po gardle. Stała na tyle blisko, że mógł bez problemu sięgnąć ją ognonem. Wyciągnął go ku niej. Pogłaskał po bladym policzku, pogładził po włosach.
- Coś nie tak, wilkołaczyszcze ? - zapytał. - Bladeś jakie, niczym niebo o wschodzie Słońca. - brzdęknął zaintrygowany.



Wysłany: 2007-10-17 22:38

<Z ciemnosci wylania sie dziwnie poobwijany bondage'ami mlody wampir o psychodelicznym, fioletowym spojzeniu... od razu widac, ze to Malkavian... U jego boku kroczy dumnie czarna pantera (Asgardh)>
A wiec witajcie bracia i siostry! Jam jest Azathoth Ke'Rehl Aubrey Demoriel... Jestem tu nowy, wiec moze opowiecie mi jaki obrzadek odprawiacie?


la mayyitan ma qadirun yatabaqa sarmadi fa itha yaji ash-shuthath al-mautu gad yantahi


Wysłany: 2007-10-18 17:48

- Magia, perkele, parszywa magia... - klnął cicho, strzepując z siebie resztki wilczego uroku. Odwrócił się w stronę swojego byłego trony, gdzie ujrzał rozłożoną wygodnie Nimdraug.
- No dobra... - syknął. - Skoro tak wilkołajco... - przerzucił wzrok na jej siostrę, obnażając kieł. Szarpnął strunami, a przyczajone w kącie pnącza utworzyły nowe siedzisko, na którym usiadł i wymierzył raz jeszcze wzrok w oba wilkołaki, uśmiechając się podle.



Wysłany: 2007-10-18 18:49 Zmieniony: 2007-10-18 18:50

Szarpnąl raz... i usłyszała cichy szelest...
Dwa... i wyczuła ruch wokół... trzy... i coś błyskawicznie chwyciło ją za ramiona, oplotło ręce aż po nadgarstki, następnie nogi po kostki, tors i szyję. Została przywiązana do fotela przez pnącza, grube, mocne i osobliwie pulsujące. Niczym żyły, w których tętniła krew.
- Proszę, rozgość się. - uslyszała skrzek leśnego stworzenia, a po nim serię obłędnych szeptów, zdających się dobiegać z każdej strony, wdzierających się do wnętrza jej umysłu.
- Nimdraug... Nimdraug... zjednaj się z nami...
Lesisty stwór tylko uśmiechał się, patrząc spode łba. Na chwilę rzucił wzrokiem w kierunku okna, gdzie mignął kolejny dziwny cień. Następnie zwrócił się do ogółu:
- A więc Przyjaciele, na czym skończyliśmy ? - obnażył ruchliwy ozor.



Wysłany: 2007-10-19 07:27

Krew z jego brody skapnęła na podłoże, na suchy pęd, który w onej chwili odżył, nabrał barw, rozkwitł. Rana dość szybko się zagoiła. Rogaty przetarł ją, po czym spojrzał na Wilczycę. Zbył ją milczeniem i ozorem, co zdawało się być bardziej dosadne od najgorszej obelgi. Zwrócił się do niedawno przybyłego Malkaviana:
- A cóż Ciebie tu sprowadza, Dziwnoimienny ? - zapytał.
Zaskoczona Wilczyca nie zauważyła jak coś pełznie do niej, wije się niczym żmija, powoli okala i zacieśnia wokół jej kostek.



Wysłany: 2007-10-19 09:02

- Klik, klik... - uśmiechnął się. - Droczysz się wilkojcu, oj igrasz z diabłem. - dodał, odkładając gitarę. Poczuła oślizgły dotyk na ramieniu, po czym ujrzała spełzającego po nim dorodnego żmijca, którego syk przeszył wszystkich zgromadzonych. Wąż obadał jej twarz ruchliwym, rozwidlonym językiem, obnażył kły, po których spływał jad, po czym zwinnym susem runął ku rogatemu i skrył się w okolicznych zaroślach.
- Sama chciałaś się bawić. - stwierdził rogaty, a następnie w mgnieniu oka posłał ku Mordraug strzałę. Ta wbił się z impetem w ścianę tuż obok niej, zostawiając lekką ranę na jej lewym policzku. - To się baw ! - ryknął, dysząc wściekle, marszcząc czoło i obnażając kły. Nie wiedzieć czemu, zrobiło jej się słabo, gdy powstał i począł się powoli zbliżać. Ujrzała czarne plamy przed oczyma, chłode dreszcze przewędrowały jej po plecach. Grot był zatruty halucynogennym jadem żmijca. Szum okolicznych wichrów przybrał nagle bardziej namacalną formę cichych szeptów.
- Mordraug, Mordraug... To my...
Obraz rozmył się i w mglistej toni dostrzegła tysiące liści wirujących na wietrze, tysiące drzew pnących się ku niebiosom, tysiące cieni skrytych wśród konarów. Jej uszu dobiegło dudnienie bębnów wsparte grzmotami nadciągającej burzy. Potężny wicher uderzył w jej pierś i poczuła jak opada w otchłań.
- Jesteśmy tu... jesteśmy tu... jesteśmy wszędzie...



Login

Password


Załóż konto / Odzyskaj hasło