Na błyszczącym ostrzu minionego istnienia
Oślepiający blask samotnej przyszłości
Krocząc w korowodzie żalu i tęsknoty
Szepcąc do ucha...
Przychodzi odwieczny czas prawdy
W atłasowej bieli migoczą krople bezradności
W uścisku paraliżującego zimna
Odczuwasz, że to to już czas
Że pora od urodzin już nadeszła
Teraz spoglądając w zimne wieko trumny
Pozostaniesz wyniesiony an piedestał
Przżywając euforię rozgoryczania
I na wieki polegniesz w czarnej, mokrej ziemi
Stając się symbolem marności